Mój Hektor od jakiegoś czasu kichał, miał taki charakterystyczny 'charczący' oddech więc byłam z nim u weta. Pani weterynarz najpierw kazała podawać calcium, ale w związku z tym, że nic to nie dało poszłam z Hektorem do niej drugi raz. Za tym drugim razem pani bez słów zrobiła mu dwa zastrzyki
![Huh? ???](./images/smilies/huh.gif)
. Jeden to antybiotyk - Lincospecin, drugi, przeciwzapalny Metacam. Po powrocie do domu znalazłam w Internecie, że lincospectinu raczej nie powinno podawać się szczurom, a tym bardziej młodym (Hektor ma 1.5 miesiąca). Ale generalnie stan się poprawił. Dopiero następnego dnia, po drugim zastrzyku, stało się coś dziwnego. Hektor miał straszne problemy z oddychaniem, nosek mu cały zsiniał, strasznie osłabł i generalnie wyglądało to tragicznie. Wieczorem po godzinach nawilżania powietrza i różnych inhalacjach Hektor znowu poczuł sie dobrze. Wetka powiedziała, że w takim razie trzeba zrobic przerwę jeden dzień a potem znowu zastrzyk - trzeci. Cała kuracja antybiotykowa to jakieś 4-5 zastrzyków. I teraz moje pytanie: chodzić z nim dalej na zastrzyki, nie chodzić? Dodam tylko że to juz trzeci weterynarz w moim małym mieście, u jakiego byłam więc znalezienie następnego (dobrego) weterynarza jest dosyć problematyczne
z gór dziękuję za wszystkie rady