Labik od gryzaj, samiczka w wieku 10-11 m-cy
Od stycznia zaczął wydawać z siebie przeróżne oddźwięki: gruchanie, chrumkanie, świsty, pykanie (tutaj próbka, ale potrafi jeszcze mocniej:
http://www.youtube.com/watch?v=lu9tY_3COdw), które diagnozowano jako zapalenia górnych dróg oddechowych i leczony był:
1/ enroflaksacyną doustnie 6 dni,
2/ enroflaksacyną doustnie 8 dni, a następnie ponieważ brak było efektów - gentamecyną w iniekcji 9 dni,
3/ tylozyną 5 dni, w trakcie leczenia stan się bardzo pogorszył, choroba przeszła w zapalenie płuc z podejrzeniem zap. mięśnia sercowego, na to podano lincospectin 9 dni,
4/ enroflaksacyną 8 dni, obecny stan jest po tym leczeniu
Czy to rzeczywiście były zapalenia, mam dzisiaj wątpliwości, jedynym objawem były te słyszalne dźwięki.
Lekarze mówili co prawda, że słychać też coś w drogach oddechowych, ale, poza tym jednym razem (3) Baruch zawsze był żywy, wesoły, nie miał żadnych innych oznak chorobowych.
Antybiotyki przynosiły ciszę na miesiąc, maksymalnie dwa i wszystko rozpoczynało się na nowo. W tym czasie dostawał też witaminy i beta-glukan, w chorobie pomocniczo - sterydy.
Po ostatniej (wg osłuchu - wyleczonej) infekcji (?) Baruch dalej charczy, grucha, czasami wręcz rzęzi, a nasila się to przy wzmożonym ruchu, myciu się, jedzeniu. Dźwięki przechodzą kiedy zwierzak zasypia lub dłuższy czas jest w spoczynku, ale sporo czasu zajmuje mu żeby się całkiem wyciszyć; często leżąc na hamaku i sposobiąc się do snu jeszcze się "zanosi" tym gruchaniem. Kiedy obejmuje się jego klatkę piersiową czuć w środku drganie, "chodzą" też boczki.
W ostatnich dwóch dniach (choć nie jest teraz na żadnych lekach) wyraźnie się wyciszył, charczy tylko przy dużym wysiłku (np. jak się wspina), jednak zaczął porfirynować, więc od czasu do czasu słychać świsty z zapchanego nosa. Ale one brzmią inaczej i jak tylko szczurek się doczyści – ustają. Tutaj pomagają mu parówki z septsanu stawiane obok klatki, zwłaszcza na noc. (Wydaje mi się, że to najgorsze rzężenie jest wtedy, kiedy nakładają się na siebie zapchany nos i charkoty z klatki piersiowej, ale to tylko moje obserwacje.)
Od jakiegoś czasu Baruch unika twardych pokarmów, bardzo dużo pije. Poza tym dalej jest aktywny, ciekawski, biega, wspina się, raczej nie męcząc się przy tym zbytnio (choć im bardziej intensywny ruch tym gorsze dźwięki z siebie wydaje).
Rtg został zrobiony dopiero po tym ostatnim leczeniu. Mając wątpliwości, co do diagnozy (
lekarz w opisie napisał: klatka piersiowa nieproporcjonalnie mała do jamy brzusznej. Płuca pomniejszone, serce również nieproporcjonalnie małe ) i przepisanego leczenia (homeopatycznego), wysłałam zdjęcie i opis choroby do 4 znanych gryzoniowych lekarzy.
Odpowiedziało trzech :
- wg pierwszego serce w normie, płuca czyściutkie - może to być obrzęk śluzówki oskrzeli, który predysponuje do późniejszych zapaleń, na co można zastosować wziewny ludzki Berotec;
- wg drugiego płuca w porządku, serce trudno ocenić (niewyraźne na zdjęciu), opinia - przewlekły stan zapalny (mykoplazma, pasteurella), na zniknięcie którego jedyną szansą jest ponowna, tym razem co najmniej miesięczna terapia antybiotykowa, a w pierwszym etapie również sterydowa; ta osoba stwierdziła też, że to na pewno nie jest serce, że wychwycenie „szmerów” w sercu to fikcja - u gryzoni bije ono zbyt szybko, żeby ludzkie ucho mogło je zarejestrować, poza tym, że choroba serca nigdy nie daje głośnego oddychania, obserwować można tylko duszność (bez świszczącego oddechu), omdlenia, kaszel, a osłuchowo (u większych zwierząt, które osłuchać można) stwierdza się trzeszczenia w klatce piersiowej – nie rzężenia i nie świsty;
- trzeci lekarz stwierdził, że i płuca i serce trudno ocenić (brak pozycji bocznej), ale trudno też powiedzieć, że są za małe - leczenie kardiologiczne ma sens, bo serce i płuca są powiązane, i któreś może bardziej rzutować na objawy chorobowe - które może wskazać próba leczenia; zaproponował Vetmedin przez tydzień do 10 dni, jeśli będzie poprawa oznaczać to będzie serce, jeśli nie, wirusy lub baktere w układzie oddechowym; doradzał też steryd, ale tutaj trzeba jeszcze dopytać, bo chyba nie równolegle, tylko w razie kryzysu; ponadto leki immunostymulujące.
To tyle, jeśli chodzi o mądre głowy.
Z Baruchem, jesteśmy w tej chwili przed podjęciem jakichkolwiek kroków, ale (nie ukrywam, że zachęcona dobrymi rezultatami leczenia u klimejszyn) zdecydowana jestem pójść za radą nr 3 i spróbować najpierw leczyć serce.
Nie można powiedzieć, że pinia nr 2 nie jest niezasadna, ale Baruch zbyt dużo już antybiotyków dostał, aby już teraz, kiedy właściwie nie czuje się źle, a od dwóch dni nawet jakby fonia się poprawiła, wkroczyć z kolejną co najmniej miesięczną antybiotykoterapią. Zrobimy tak jeśli będzie konieczność i wtedy pociągniemy antybiotyk naprawdę długo. Albo jeśli leki na serce okażą się nieskueczne.
Co do Berotecu, jak doczytałam, warto go mieć w apteczce, przynosi natychmiastową ulgę w razie duszności, rozkurcza oskrzela. ale to raczej do leczenia symptomatycznego.
Będę informować jak nam idzie.