Witam Was moi drodzy... Jestem po sesji, więc będę już zaglądać częściej, niż to miało miejsce w ostatnich dniach.
Wiecie, naszło mnie zwątpienie i ogólnie nie jest dobrze. Ketonal bardzo szybko się po zabiegu zebrał, już po 2 czy 3 dniach ranka była taka, że bez śladu (w środku szwy rozpuszczalne, a na zewnątrz był użyty klej do ran, tak więc gojenie poszło błyskawicznie). Uznałam, że spróbuję je połączyć dzisiaj. No i cóż, początek w prysznicu pięknie, nie to, co przed kastracją, Ketonal nawet nie przejawiał chęci zamordowania Cappy'ego. Posiedziały 10-15 minut, jakieś drobne przepychanki, piski. Cappy był wystraszony i chciał się za wszelką cenę wydostać, ale byłam twarda. No i po jakimś czasie się zaczęło, jak go Ketonal dorwał to niestety krew się polała. Nie mocno, obejrzałam dokładnie i za chwilę już nie będzie po tym śladu. Teraz tylko biedactwo jest przerażone, chciałam go wyciągnąć z klatki, żeby zobaczyć czy ranki nie wymagają interwencji, to jak wystrzelił myślałam, że go nie złapię
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Po chwili go na rękach uspokoiłam. Ale tak mi przykro. Wiem, że muszę jeszcze poczekać, 2-3 tyg, hormony opadną i powinno być dobrze. Ale ehh, Ketonal siedzi sam i jemu to wyraźnie nie przeszkadza, ale mam wyrzuty sumienia patrząc na Cappy'ego bez towarzystwa. Drugiego mu do tej małej klatki nie wepchnę, bo by się nie pomieściły. Z drugiej strony, gdybym go nie wzięła, to gdzież by się podział.
Ehh
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
źle mi z tą sytuacją
![Embarrassed :-[](./images/smilies/embarrassed.gif)