Dobrze po 23 swierdziła, że jest zbyt nudno i należaloby coś wykombinować, bo poziom adrenaliny w pokoju gwałtownie spada.
No i Michał odkrył psikusa Masuminachnego, kiedy podniósł ją do góry okazało się, że z ranki wyciekło nieco krwi ,co też zaowocowało ogólną paniką. (a telefonu prywatnego do dr Lewandowskiej oczywiscie nie mamy)
Na szczęście sytuacja okazała się jednorazowa i Masuma dała sobie spokój z podnoszeniem nam ciśnienia.
Chociaż przyznam, ze trzęsę się nieco o nią, bo apetyt marniutki (coś tam dziubie, ale nie jest to nasza dawna wszystkożerna niebieścina) i jej oddech jest jakby cięższy niż przed operacją. (nie pogarsza się, ale widać ,ze się szybciej męczy).
Wykazuje za to wielką chęc spacerowania i spadania z łóżka, co niestety zostało chwilowo ukrócone z racji szwów.
Wczoraj niemile zaskoczyła mnie Kokarda, która odtańczyła wojenne tance przed transporterkiem z Masumą , nadymając się i pusząc.
Niewiele brakowało, a rzuciła by się na dostojnie pokrojony niebieski baleronik i go uszkodziła.(ja rozumiem, ze transporterek pachnie lecznicą,.. ale aż tak?)
W odwecie dostała poduszką (tak, nerwy puściły kiedy wyobraziłam sobie, biedna słabą Masumę przygwożdżoną tym dziwacznym cielskiem Kokarduchy)
Eh ,naprawdę z Kokardy chyba nie będzie niańki dla chorych...
Noktula za to obrosła w ambicję zostania alfą i lata za wszystkimi i rozstawia po kątach.
Przy tym też puszy te swoje wyliniałe piórka

Nadal jest postrzelona i totalnie świrnieta

