Po drodze niebieściaczek stracił nieszczęsnego pazurka , dostrzegłam go podczas jazdy na dnie transporterka...

Ale na szczęście z paluszkiem nic niedobrego się nie dzieje , został zaopatrzony na wypadek stanu zapalnego , zdezynfekowany i tak dalej . Przez dwa kolejne dni Martinka niestety pozostanie w chorobówce , żeby nie było gdzie skakać i urażać łapki.
Tak sobie myślę , że witaminę K , np taką właśnie VitaK jak sama podałam ( przyznam , nie czekając nawet na wetów , do których wczoraj ciężko było mi się dodzwonić ) dobrze jednak w domu mieć jak widać ; tej krwi było napradę sporo za każdym razem...
Finlandii pobraliśmy zeskrobiny z łysiejącego boczku i znowuż nic - wygląda na to , że faktycznie wyskubuje to niebieski kombajn , albo zresztą obydwie .



Obie dziewczynki odstresowują teraz wyprawę , Martini na dodatek markotna i zrezygnowana w swoim odosobnieniu zwinęła się w smutny blue kłębuszek i udaje , że śpi.

Na pociechę dostała kawałeczek francuskiego pierożka z jagodami
Żeby nie było tylko o smutkach , trochę wcześniejszych zdjęć

Martini szykująca się do przymiarki okularów:


I kryptoreklama operatora sieci


Pieszczoszek i lizuszek





A teraz ujawniamy tożsamość przedziwnego naszego mebla



I jeszcze parę rozbrajających minek naszawkowej Dżumki ( polecam oglądać w powiększeniu!







