Zwlekałam z tym tematem, bo miałam przesyt złych wieści w swoim życiu w ostatnim czasie. Ale sumienie nie dałoby mi spokoju gdybym tu nie pożegnała mojegoSłonka. Alice i Rosalie trafiły do mnie 17.02.2009, moje pierwsze agutki. Alice od początku odważna, Rosalie ciut pulchniejsza, ostrożniejsza i delikatniejsza od swojej siostry. Miała takie chwile gdzie biegała po pokoju jak dzikusek, kryjąc się po kątach i panikując gdy brałam ją na ręce, ale nigdy nie ugryzła. Jako dorosła dama często wylegiwała się na hamaku lub półce, tuż przy prętach i półśpiąc dawała się miziać za uszkami lub pod bródką, mrużyła wtedy tak ślicznie oczka. Szczerze, nie mam pojęcia co się stało nawet... wszystko grało, wyszłam z pokoju na kilka minut, a gdy wróciłam ona leżała martwa na hamaku... Miała małego guzka z boku brzuszka, może to jego sprawka... choć nic ją nie bolało przy dotykaniu. Mam nadzieję, że jest szczęśliwa za TM z resztą dziewczyn, choć w środku mnie, strata bardzo boli...
Pierwsze zdjęcie zostało zrobione kilka minut po przywiezieniu dziewczyn do domu.
Dokąd Ci tak było śpieszno malutka? [*]
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)