Wetka po uprzednim sprawdzeniu, z czym ma do czynienia ,czyli nakłuciu ,zaczęła ją najzwyczajniej w świecie doić:)
Udało się wycisnąć dwie duże krople, a na resztę dostała galastop.
Zobaczymy jak będzie dalej,jestem przeszczesliwa,ze skończyło sie bez potrzeby interwencji chirurg.
A tak w ogole. to jestem prawie pewna, ze to napisałam na forum ,ale może w oparach gorączki mi się coś zwidziało.
opiszę też dzisiejszą nocną historię, ktora jest wprawdzie nieco obrzydliwa, ale rozwaliła mnie do cna:)
widok niezapomniany.
Dzisiejszej nocy spałam na szczęście sama, więc jak to zwykle robię takich sytuacjach puściłam kogoś najbardziej aktywnego/obrażonego, żeby sobie pobiegał przez noc.
Padło na Masumi, doświadczonej dziś okrutnie przez los.
Około drugiej w nocy wiedziona straszliwym pragnieniem zwymiotowania, wstałam i rozpaczliwie zaczęłam się rozglądać za jakąś nadającą się do tego siatką.
Pech chciał, że akurat nic takiego nie mogłam znaleźć, a też nie chciałam budzić całego domu radosnymi odgłosami.
Akurat pod rękę napatoczył mi się trasporterek.
Ulżyłam sobie i przerażona poleciałam jednak do toalety (rotawirusy welcome to), za chwilę przypomniałam sobie o transporterku i jego zawartości, poszłam do pokoju i zastałam wniebowziętą Masumę taplającą się w transporterze, aż po same pachy.
Uroczy zestaw kolorystyczny i wizualny, o mało nie przyprawił mnie o kolejną falę mdłości. I w ten oto sposób Masuma razem z naczyniem plugastwa wylądowała pod prysznicem.
A co do reszty nocy możecie sobie wyobrazić, jak było wesoło.Masum powędrował do klatki jednak
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
a dwa dni temu śmiałam się z Michała, że muszę mu miskę podawać...
ha ha.