
ale, Dziewczyny! to nie tyle stópki- to kolanka
no dobra- stópki wycałowałam od Was ( też warte uwagi, bo chyba krążenie nam trochę "pada" - pazurki bywają podsiniałe

a kolanka, znowu nasmarowałam (wiwat ozonella! - przysycha

) - żaden z tych zabiegów się mojemu kochaniu oczywiście nie podobał... ech! Blessiaczek!
Jejkuuuuu! Powinnam już być spakowana, wykąpana, posprzątana, zwirza powinny mieć przygotowaną paszę do „zadania” na trzy dni, a ja w lesie....
(co się dziwię, to wszak norma u mnie
) Ale właśnie „chce mi się z Wami gadać” bo wiecie co? ta
Cyklotymia, to ma farta:
Trafiło Jej się drugie takie cudo jak ptaszek- Tobiaszek

, no nie wierzę! Tobiaszek! tylko odrobinkę mniej do owieczki podobny! Cudny i w dodatku „bez grzechu” bo to znowu „bida” – nie śliczne dzieciątko z dobrego domu (czytaj Hodowli)

.
Pisany był Jej jakniewiem co, widać to choćby po tym, że choć ciotka odmienna chciała zasponsorować ( bo z mojego histerycznego lęku o Blessia i Dolarka dzieciątko zastrzyk dostało) małemu ivomectynkę, nijak się nie dało, bo wyszło, że Mama Cyklo, fundusze na to znalazła na ulicy (dosłownie!)

jeszcze gentamecyna na Blessiaczkowe inhalacje się w tym sfinansowała. Inna sprawa, że Dr. Serwacki policzył nas „po kosztach”, chyba dlatego, że omc. Pani Doktor dzielnie wspierała Go w przerachowywaniu dawki leku na 150g Tobiaszka Drugiego ( teraz, z pełnym brzuszkiem- na kuchennej wadze wyszło mi 189g)
Mały jest słodki... szkoda, ze muszę ich zostawić na 3 dni, bo strasznie jestem ciekawa reakcji Ariela na maluszka a i Małemu w za dużej dla 189 g szynszylówce, pewnie smutno będzie.... boję się zresztą, że jak wrócę, pół chałupy będzie zjedzone, bo Bobo robi do klatki małego wycieczki, niczym Dar do klatki Stefka z Blokowiska.
A moje Boozisko, to jeszcze nie to, co Dar; Boo jest głupolek i wg. nomenklatury
ol. – czub! Kto wie, co taki Czarny Robalek wymyśli przez kilkadziesiąt godzin... zwłaszcza, że ma Braciszka.... no, dobra; idę coś zrobić; ze sobą, albo z tą chałupą....