niech sami mówią:
no powiedzmy, że trochę przesadzają
aż tak sielankowo owszem bywa, ale kiedy każda z tych cudnych łepetyn pracuje na pełnych obrotach bywa również burzliwiej

Ale i tak wypada się cieszyć, że takie obrazki w ogóle stały się możliwe, prawda ?
Mieszkają razem od pierwszego dnia, kiedy to Herman bezceremonialnie wpakował się do klatki młodych. Ponieważ się zachowywał, dołożyłam oszołomionego nowym miejscem Misia. Misiu pozostawał tak oszołomiony przez trzy dni, poruszał się jakby mu się ziemia miała w każdej chwili zapaść pod nogami, na podłogę w ogóle nie schodził, i jak najłagodniejszy baranek tulił się do szczupaczaj braci. Brać się zwarła, Herman z marszu zaczął traktować Witalisa jak swojego. Z Witem i Ulriką już pierwszego wieczora objęli w posiadanie podłogę. Dżum sam, niewiele później.
Dziś wszyscy czują się już jak u siebie, co skutkuje oczywiście większą dywersyfikacją wyobrażeń o tym co się komu należy i gdzie czyje miejsce i "niemożebny wrzask" rozbrzmiewa kilka razy dziennie (i kilka razy w nocy

), ale daje się egzystować razem, tj. szczurom ze sobą, mi ze szczurami, i tylko za sąsiadów się nie wypowiem, bo ściany wyjątkowo cienkie mamy
Jest więc dobrze. Rozochocony optymizm każe mi wierzyć, że może być jeszcze lepiej, bo przecież, jak mówi odmienna -
"czas pracuje dla nas"
Jeszcze raz gmatwanina ciepłych ciał:
A teraz coś jeszcze lepszego:
w piątek Hermaniątko przeszło szczęśliwie swój trzeci zabieg
- to zdjęcia z wczoraj, dziś już nieaktualne

- Herman krokiem nie podlegającym dyskusji wszedł rano do klatki, rozsiadł się w domku i głuchy na moje nagabywania do powrotu do chorobówki – tam został i śpi teraz z innymi

.
Niech mu będzie ! Rankę ma najmniejszą ze wszystkich dotychczasowych (tylko dwa szwy), czuje się dobrze. Poza tym już wczoraj i dziś z rana naskakiwał na Wita,
(swoją drogą, zadziwiające są meandry szczupaczych uczuć w stosunku do Wita, pomijając Urczyka, który jest cały na tak i Dżuma, który tylko przyparty do podłogi, godzi się na witowe poufałości – Misiu i Herman, zachowują się jak sklerotycy albo totalni zazdrośnicy. Kiedy Wit przy nich jest, najlepiej przytulony, albo iskający (bo Wit już iska
) jest pięknie, niech jednak tylko pozwoli sobie na indywidualną eskapadę i na krótki nawet czas zniknie z oczu - jest powód do pomponienia i łajania.
Krótko mówiąc Vito jako pełen galanterii mężczyzna do towarzystwa jest ok, jako samotny strzelec jest łotrem, przeniewiercą i niegodziwcem
)
to lepiej niech będą razem i niech będzie spokój.
Tak mi lekko, że już po wszystkim ! Jadąc do dra Czerwińskiego, wmawiałam sobie, że nic nie będzie, że nas odprawi, bo guzek był jeszcze stosunkowo mały (1,5 cm maszkarę pokazano mi na gaziku), odwlecze ten wielki moment niepewności.
Ale jestem mu wdzięczna, że pozostawił mi czasu na dylematy, za pewnik wziął, że jesteśmy, żeby się szkaradziejstwa pozbyć.
I tak Herman, słońce moje jest znów gładki i wolny
Za dziesięć dni będziemy świętować jego imieniny i pierwsze urodziny Ulriki
To tyle z najważniejszych wieści, chyba trochę chaotycznie przekazane, ale się cieszę, że już jesteśmy z powrotem i mogę to Wam przekazać
może jeszcze tylko, pozwólcie - z całkiem innego świata:
"Płonący"
