Jessica zapomniałam wczoraj napisać: wymiary to 139 (wys bez kółek), 79 (szer), 52 (gł), chyba bardzo zbliżone do Twojej
Unipaks, Ulrice kolekcjonowanie ręczniczków weszło już w zwyczaj, jak nie znajduje żadnych bezpańskich - z ręki wyrywa te którymi sprzątam klatkę
Herman pierwszy obudził się dziś wczesnym południem. Jego spojrzenie przy drzwiczkach nie jest proszalne, jest bystre i wyczekujące. Wylazł i mówi „idziemy na salony” - no to idziemy !
...
Wrócił, kontent wielce, i udał się dokończyć drzemkę w pościeli.
Wtedy wstała Ulrika, ale Ur nie jest raniuszkiem, jest zdeklarowaną sówką, więc jej nie chodziło o przebieżkę, ale o miejsce, gdzie możnaby się wygodnie przewrócić na drugi boczek. Znalazła je w mojej bluzie kolejno – u boku, pod pachą, wreszcie w rękawie na przedramieniu. Taki mini kaloryferek wędrowny
W mieszkaniu było tak cicho, i jeszcze ciszej kiedy wyłączyłam komputer, że leżałam tylko smakując każde najmniejsze poruszenie rozleniwionych paluszków, słyszałam jej bezgłośne ziewy, a malutkie serce biło tam gdzie i moje tętno...
mieliśmy taki wspólny krwioobieg przez kilka chwil tego popołudnia
Przedrzemaliśmy chyba do piątej, a Ur po obudzeniu długo kiwała się u wylotu rękawa zanim wróciła jej pamięć jak się tam znalazła
(szczęście, że miałam aparat na podorędziu !)
Później już uwaga moja musiała być na powrót poświęcona czubowi:
jeśli uznać, że na zdjęciu powyżej jest mistrz, to trzeba przyznać, że i adept śmiało w jego kroki podąża:
Witalis, zaraził się czubowatością i od kilku dni z uporem maniaka próbuje dostać się na parapet:
- na kaloryfer idzie mu gładko
- dalej jest trudniej, bo parapet a poaz tym jest okrągły, śliski i szczurowi nieprzyjazny
a tutaj Dżum z Urczykiem w szmatkolandii
Misia udało mi się złapać tylko przy posiłku i niestety tylko od tyłka strony
i jeszcze raz Mistrz, który w poniedziałek idzie na ściąganie szwów
