
Z obawą myślę o momencie, kiedy przyjdzie wybrać która u nas zostanie, a która wyruszy w dalszą podróż... Zawsze marzyłam o haszczance. Ale kapturka mnie w sobie zakochała do reszty (jest jak Junior- bezceremonialnie pcha się na ręce)... Póki co nie chcę o tym myśleć. Czekam na cud aż się zrosną w jedno.
A z haszczusią wysyłam mojego Pana do weta jutro... Źle z tym ogonkiem. Spuchł dziś bardziej, pomimo iż smaruję to Rivanolem. Cały czas ją boli i biedna popiskuje, kiedy się ją dotknie (a kapturka po tym ogonku obolałym robi sobie spacery

)
I nie poznaję tej dziewczynki, o której tyle słyszałam, że jest najodważniejsza, że się garnie, że jest energiczna... Leży tylko bidka i śpi w koszyczku...