Jestem z siebie dumna. Mieszkam bardzo blisko pól i dzikie myszki zawsze się wciskały. Szczególnie do kuchni, więc trzeba było coś z tym zrobić. Trucizna- odpada, słyszałam, jak myszki potem cierpią. Łapka- okropność! I jakoś długo, dłuuugo nie przychodził mi do głowy inny sposób aż... genialna ja wymyśliła, że przecież istnieją żywołapki!



Zamówiłam w necie, wystawiłam w sypialni z ziemniaczkami z gerberkiem i po godzinie mieliśmy jedną kruszynkę. Potem w kuchni- półtorej godzinki z naleśniczkiem z mamoladą- druga mysia.


A najlepsze jest to, że jak wyłapiemy wszystkie trzeba będzie zacząć od nowa, bo wypuszczamy je do stodoły nieopodal
