
Dzisiaj, być może z powodu rosnącego reisefieber'u złamałam się i dałam im Timę zamiast R&M. I co? Szaleństwo! Rzuciły się, jakbym je głodem morzyła przez tydzień. Poddaję się - Stefan nadal beczka, Leia chuchro jak zwykle albo i gorzej, mam dość. Zwłaszca, że teraz święta, czas łasuchowania, a dziewuszki czeka stres wyjazdowy.
Kilka zdjęć - głównie z barykady blokującej kuchenne wyjście na czas wybiegu (wejście na kartony wymaga bycia wciągniętym tam przez pańcię, więc jest "rarytasem". Zarazem jest miejscem, gdzie udało mi się ostatnio wyuczyć Neviśkę żeby stała spokojnie jeśli chce być podniesiona

Neve vel Białosz (drugie zdjęcie należy do moich ulubionych



Stefacino


Leiutek na kartonach pozowania omówił, więc jak zwykle polarkowo-parapetowy:
