Licho dziękujemy z a pamięć

U nas ostatnio tyle się działo że nawet nie wiem od czego zacząć.Największą zmianą jest to że paskudy wyprowadziły sie z klatki.Rozważaliśmy ta opcje już kilka razy ale nagła śmierć Kawki i Mgiełki pomogły nam podjąć decyzję. doszliśmy do wniosku że skoda każdej chwili szczurzego życia na siedzenie w klatce, w końcu jest ono tak krótkie. I tak szczuractwo wyeksmitowało nas z naszej sypialni, która została przerobiona na szczurzy pokój.






No i co niesłychane okazało się że samiczki też potrafią być miziaste. Muszą tylko mieć wcześniej możliwość spożytkować swą energię. Teraz jak przychodzimy wieczorem posiedzieć w szczurzym pokoju jesteśmy oblegani przez spragnione pieszczot szczurki.
A Muka... Muka pokazała nam w pełni czym różni się dziki szczur od hodowlanego. Jako jedyna sforsowała parapet, miejsce które uznaliśmy za w pełni poza szczurzym zasięgiem. Nie wiem jak ta pchełka to robi ale jest nieprawdopodobnie sprawna, okno w sypialni jest naprawdę wysoko. Na początku po przeprowadzce miała mały problem z dostosowaniem sie do nowych warunków. Wychodziła z kryjówek tylko nocą i czmychała na nasz widok, Zaczęliśmy się nawet bać by nam nie zdziczała. Aż nagle doszło do niespodziewanego przełomu. Muka nie tylko wyszła jak siedziałam w pokoju, ale zaczęła mnie zaczepiać, iskać i wspinać się po mnie. Teraz dzikus przychodzi już bez oporów. Czasami jednak zdarzy się, że przestraszy ją jakiś nagły dźwięk, wciska się wtedy błyskawicznie za klatę, by sekundę później wycofać się tyłem z kryjówki i przyjść na ręce. Ma przy tym zawsze taka zakłopotana minę, tak jakby się wstydziła że nie potrafiła zapanować nad panika
Muka

W stadzie trwają przetasowania i walki o władzę. Stało się to co wydawało mi się niemożliwe - Roma została zdetronizowana. Biedne waleczne maleństwo mocno to przeżyło. Przez parę dni miała straszną depresje. Siedziała w kącie i nie przejawiała zainteresowania niczym. Trzeba było okazywać jej dużo uwagi i specjalnych względów by odzyskała wiarę w siebie i chęć do życia. Ech serce mi ściska gdy na nią patrze, za 2 tygodnie kończy 2 lata, długo nie było po niej widać wieku a teraz... Przeraża mnie upływ czasu, taki szczur jak Romiszcze zdarza się raz na milion, co będzie jak jej zabraknie
W styczniu też niespodziewanie znacznie powiększyło nam się stadko. Niestety w bardzo smutnych okolicznościach. Przyjechały do nas 4 merchowe sierotki, wszystkie z podejrzeniem ciąży. A sprawcą tego zamieszania był nas maluszek z miotu star wars'owego. Dwie najstarsze czyli Gabrysia i Helenka na szczęście w ciąży nie były (lub była a płody zostały wchłonięte), Ontario bez problemów urodziła 8 zdrowych i silnych maluszków, niestety przy Havci pojawiły się problemy. Havanka w nocy zaczęła krwawić, z samego rana zawiozłam ja do Animy. Tam dostała oksytocynę na wywołanie porodu, o 13 urodziła 1 martwego malucha. Dzieciak był duży i utknął w drogach rodnych. Chwile później urodziła się żywa samiczka. Z kliniki zabrałam ja około 17, maluszek miał pusty brzuch i nic nie wskazywało na to by Havcia była w stanie się nim zająć. Dziewczynkę nazwaną przez Stasia Siamanką podłożyliśmy Ontario. Mała jednak nie miała odruchu ssania. Próbowaliśmy jakoś zmusić ją jedzenia przykładając ją do sutków Ontario (cudowna Ontario dzień po porodzie, nie znając nas za dobrze pozwalała nam na takie rzeczy) niestety maleństwo nie przeżyło nocy. Jakby mało było złych zdarzeń zauważyliśmy że Havcia znów krwawi z dróg rodnych, okazało sie że nie urodziła wszystkich maluchów. Niezbędna była sterylka, maluszki były martwe. Zła jestem na siebie że nie nalegałam od razu na cesarkę, Havcia by sie tak nie namęczyła a może jakieś maleństwo miało by szanse przeżyć
Nowe lokatorki: Gabrysia, Helenka, Havanka i Ontario







Jak by tego było mało wymacałam powiększoną śledzionę u Czoka...parę dni później zmarła mi na rękach...
Na szczęście były też ontariowe maluszki, a widok tego jak pięknie się rozwijają, pozwalał choć trochę zapomnieć o smutnych wydarzeniach ostatniego miesiąca.
Dzieciaczki rosły a my zaczęliśmy łączyć merchowe dziewczynki ze stadem. Przez jakiś czas wydawało sie że wszystko jest na dobrej drodze, któregoś dnia jednak Helenka pechowo oberwała w kark. No i się zbuntowała, na resztę szczurów zaczeła reagować paniką doprowadziła do bójki. W starciu oberwała też Gabrysia, Roma, Czuszka i Mundek. Postanowiliśmy dać Helence i Gabrysi chwilę na zapomnienie o przykrych wydarzeniach. Ontario i Havcia jako te które w bójce nie brały udziału nadal są łączone ze stadem. Ze stadkiem łączymy również Alabamę, ontariową córkę oraz Żelka.
Łączenie


No właśnie, Żelek. Maluch pojawił się u nas niespodziewanie jako efekt mojego braku odpowiedzialności. Pojechaliśmy na SGGW do Mal po dziewczynkę, która miała być towarzystwem dla Dakoty Pariscope, wróciliśmy 2 szczurami nie jednym. Staś mocno protestował ale mnie Żelek swoją nieporadnością pokonał. Ale się rozpisałam myślę że to tyle na dziś.
Żelek i Bama

