Kluska123, jak najbardziej się z Tobą zgadzam odnośnie węży karmionych kurczakiem, ale na takie tematy jest oddzielny wątek, więc nie będę się zbytnio rozpisywać
Pewnego chłodnego poranka wena tchnęła we mnie życie, które było mi tak odległe i nieznajome, że nie byłam do końca pewna czy to dziwne uczucie jest prawdziwe. Wyjęłam z półki walizkę tak zakurzoną, iż podczas dmuchnięcia na nią uniosła sie chmurka tego syfu. Powoli otworzyłam magiczny kufer, wzięłam w dłoń maszynkę, nalałam do kubeczka czarny tusz i zaczęło się. Na chwilę obecną tatuaż już się wygoił, więc pewnie jeszcze dzisiaj będę go poprawiać oraz szczele se jeszcze ramę. W końcu muszę się nauczyć tego wspaniałego rzemiosła, najlepiej na perfekto.