
Szuflad został dziś zamordowany przez moje stado.
Wyrwali mu na wierzch jelita i pęcherz, rozrerwali też jądra..
Nie było innego wyjścia niż eutanazja.
Nadal nie wierzę w to, co się stało.
Szufcio był najwspanialszym i najbardziej proludzkim szczurem, jakiego widziałem. Uwielbiał mizianie, garnął się do człowieka.. Nic nie zostało mu z agresywności i bojaźliwości po odebraniu od terrarysty.
Pamiętam, jak przyjechał do mnie. Taki malutki, chudy i przerażony. Pamiętam, jak ze strachu gryzł każdego, kto się zbliżył.
Nie potrafię sobie wyobrazić ogromu jego cierpienia, przez ten czas, kiedy próbowałem skontaktować się z weterynarzem...
Może gdybym dziś rano nie sprzątał, nic by się nie stało? Nie doszłoby do tej masakry w transporterze..?
Nie cofnę już niestety czasu..
Żegnaj, Szufuniu..
