U psów też tak jest. Są wystawy, metryczki na cztery pokolenia wstecz, są badania weterynaryjne, badania pokrewieństwa genetycznego, wzorce rasowe - wszystko cacy, ale:By doszło do miotu, rodziców musi zaakceptować Stowarzyszenie Hodowców Szczurów Rasowych.. biorąc wszystkie za i przeciw, oraz doszukując się choćby minimalnego ryzyka, że szczury urodzą się chore.
Mam w domu zwierzę rasy X. Jeśli chcę mieć potomstwo X, muszę je skrzyżować z innym zwierzęciem rasy X, bo inaczej młode nie dostaną metryczki. Jeśli pomieszam z Y, wyjdzie mieszaniec, który zostanie wykluczony z dalszej hodowli.
Czyli mamy dwie osobne linie: X i Y, które nie mieszają się ze sobą.
Jeśli w X pojawi się choroba, chore osobniki zostaną wykluczone, populacja się zmniejszy, ale dalej krzyżować będziemy same (zdrowe) X. Na razie nie są jeszcze blisko spokrewnione.
Znów pojawi się choroba i znów wykluczamy, jeszcze bardziej zmniejszając populację i tak kilka razy - pula genetyczna za każdym razem zawęża się.
Moglibyśmy domieszać krew Y, Z, F, B i jeszcze inne, ale nie zrobimy tego, bo potomstwo nie dostanie metryczki.
W skrajnym przypadku dojdziemy do sytuacji, gdzie większość zwierząt w obrębie rasy będzie nosicielem chorób genetycznych (patrz: cavalier king charles spaniel i Syndrom Arnolda-Chiari - można by było domieszać jakąś inną, zdrowszą rasę, np. papillona, ale nie, bo potomstwo nie dostanie metryczki

Bo potem będzie za późno?Może to się zmieni, ale póki jest dobrze, czemu myśleć asekuracyjnie?
I nie, nie jestem przeciwko hodowlom rodowodowym, bo to najlepszy sposób kontroli rozrodu. Chciałabym tylko, żeby hodowle nie zamykały się we wzorcu, a pozwalały na krzyżówki międzyrasowe. Gdybym miała taką możliwość, wręcz bym je wymusiła.