

Zaopatrzyłam się u weta w zapas leku przeciwkrwotocznego,tak na wszelki wypadek...Oby nie było potrzebne...

Ogólnie Pudziek ma się super,nie widać,żeby cokolwiek się wcześniej działo...

Wstydu mi tylko dziś narobił u weta,kiedy wyciągnęłam go z kontenerka,całego obsikanego przez Indiańca,tak obficie,że można było wykręcać...



Choć mój wet już chyba przywykł do takich klimatów,jestem jego najczęstszą klientką...

Tak jak już jesteśmy w temacie lekarzy...
Byłam dziś u ludzkiego weta na badaniu usg,wykluczającym Nietoperowe guzy w miejscach dla męża najfajniejszych...uff - fałszywy alarm...

Pan doktor spytał "O,a skąd te zadrapania na szyi?"
-"Zwierzaki"
-"Na szyi???Co to za zwierz?"
-"Szczur"
-"O,ma Pani szczurka?A moja żona ostatnio prawie zawału dostała,jak zobaczyła mysz..."
-"No...To by dopiero zawału dostała u mnie..."
-"No tak,szczury są większe.A jak się pani szczurek nazywa?"
-"Hmm...To nie jest tylko jeden szczurek..."
-"O!To ile ma pani szczurów?"
-"W tej chwili 9

-O,to nie jest pani do końca normalna?"
-"Nie,nie jestem!



Dalszy ciąg rozmowy,to "tysiąc pytań do" odnośnie szczurów,nawet sama nie musiałam zaczynać,bo to Pan Doktor był ciekawy
