Baaardzo ekscytujące, i przy ich ciągłej metamorfozie, faktycznie niefortunny brak tego aparatu

ale mam nadzieję, że tylko do jutra.
Tymczasem:
Miałam już ćwierki w dłoni

Jejku ! takie są kadłubki-ciągutki, lekko lepkie, głaskać tego nie sposób, moja skóra wydaje się za szorstka do spotkania z nimi. Całować nie wolno, żeby nie zostawić zapachu. Pozostaje chłonąć widok: stópki i łapki wiosłujące w zwolnionym tempie, ogonki - ten twór, który osiągnie taką maestrę możliwości - to dopiero cienkie przecinki, u wszystkich przezornie zawinięte pod pupę i brzuszek. Czarne kropki pępuszkowe - jakby nautra obdarzyła każdą z tych jeszcze poczwarek szczodrym grain de beauté

Mają już też wąsiki ! przejrzyste niemalże, cienkie jak jedwabna nić, zresztą ba ! całe są jeszcze prześwitujące - widać jak im wszystko pracuje pod brzuszkiem
Pierwsze spało, pozwoliło obejrzeć polerowane stópki, łapki i ogonek. Tyci uszka
Drugie położone na plecach czuło się niekomfortowo i robiło wszystko żeby się przekręcić na brzuszek. Glizda

Brzuszek pulsował we wnętrze mojej dłoni !
Trzecie zapisało mi się w pamięci malutkim niemowlęcym ziewem. Bezgłośnym i bezzębnym, jak rybka

i że wyciągęło w górę łapki zgięte w przegubach, jakby oburęcznie przybijało piątkę
Na trójce skończyłam, ponieważ takie to maleńkie, a już człowiekowi miesza szyki: obejrzane odkładałam w przeciwległy kąt domku, by wziąć się za odklejanie z kupki następnego kluska - to ten pierwszy przepełzł w tym czasie do gromadki ! Drugi tak samo, kiedy sięgałam po trzeciego.... W kupie się oczywiście na nowo skłębiły i już nie wiedziałam który jest który

Nie chciałam brać ich więcej z obawy, że trafię na jednego z tej trójki i za dużo na raz pozostawię na nim swojego zapachu. A choć środki ostrożności odpowiednie zachowałam, lepiej nie narażać nikogo na banicję z gniazda.
Na pewno w ręku miałam przedstawicieli obojga płci, ale muszę jeszcze zerknąć do ściągi, żeby wiedzieć które jest które
Dziś już się lepiej zorganizuję i przebadam każdego po kolei
A wszystko to było możliwe, ponieważ Asche zdecydowała się na moment wytchnienia od obowiązków macierzyństwa, weszła mi na rękę, została poniesiona na tapczan. Tam kołtuniła się trochę z Grenadyną, biegała, zaryzykowała przejście po kładce, która prowadzi do dużej klatki i tamtejsze kąty odświeżała sobie w pamięci, kiedy ja działałam...
Asche poza klatką nie gryzie, więc po tej wielkiej rewlucji w jej życiu, wszystko powinno powrócić do normy

Widać, że od czasu do czasu ma ochotę odpocząć od ćwirków - wczoraj na wybiegu, a dziś z rana, mimo że nie chciała wyjść - dłuższą chwilę leżała sobie po prostu sama w kąciku, poza gniazdem.
Dzielna mała kobietka, staram się jej dogadzać jak umiem, ale poza sferą gastronomiczną raczej niewiele mogę na ten moment jej pomóc...
Herman ma dobry okres

Guzy jakby przystopowały, a może mniej zwracam na nie uwagę ?... Kiedy dobry humor i wielkie pomysły Hermaństwa się skrzą, łatwiej jest skupić się na teraźniejszości.
Wczoraj na przykład czub zorganizował sobie... upadek z szuflady (pacnął o ziemię tak z wysokości 30 cm)

- i spełniony, poszurał na samotne przysmakobranie
Kilka dni temu pisałam, że wyprowadził się z klatki. Poprawka: nigdy nie mów nigdy w imieniu Hermaniątka ! Dwie noce z rzędu z własnego wyboru na powrót nocował ze wszystkimi (duża klatka jest chwilowo zamykana na noc, bo nie chcę jeszcze puszczać Grenadyny na ziemię). W hamaku, otoczony szczupakami, jak najzwyklejsza rzecz pod słońcem
Zyskał sobie poważanie u Grenadyny, która wie już, że Słońca w szczupakowie nie przewracamy, nie turlamy, nie siusiamy (no może symbolicznie, tak jak ludzie sobie skinają głową), jedzenia nie podbieramy ...
Wczoraj po południu spali przytuleni w słomianym domku
Grenadyna zadzierzgnęła również delikatną nić porozumienia z Ulriką, coraz mniej szamotanin między nimi
Są równe wzrostem, chociaż wymiary ogona Grenadyny, gdyby dorastała w normalnych warunkach predestynowałyby ją do wyższej kategorii wagowej ... Głowy też mają inne Grenadyna bardziej pociągłą, Ur małą – dziecięcą, i oczy Ur są bardzie wysycone czerwienią, Grenadyny bledsze. Kiedy jednak śpią obok siebie, a tak śpią dzisiejszego ranka, wyglądają jak siostry.
Oczy się radują kiedy na nie patrzę

Cieszą się też z rosnącej z każdym dniem ufności beżynki (mówię beżynka, chociaż Gren biała jest, minimalnie złamaną bielą), nie gryzie mnie już prawie wcale, mimo, że w pierwszych dniach, kiedy minął jej etap zahukanego zwierzątka, zapowiadała się na taką terytorialistkę
A jednak nie boimy się już: ja - włożyć ręki do domku lub hamaka w którym przebywa, a ona – wyciągać ciałka ku głaskom, zapulsować oczami...
A jednak szczupakiem którego sobie najbardziej upodobała jest Witalis

Jeśli tylko pojawi się na horyzoncie (rzecz żadka, fakt

), biegnie do niego dołączyć. Wit izoluje się często w niższej szufladzie, zamykanej do końca i teoretycznie niedostępnej beżykom, bo stamtąd blisko już na ziemię, ale wczoraj Grenadyna uciekając się do ewolucji powietrznej, o którą bym jej nie podejrzewała, prześlizgnęła się do swojego kawalera
U kotów: Vladko nie przyjechał sam... yeah

Zakropleni już oboje z Gudrun.
Vlad po przeglądzie ogólnym: lekki katar do obserwacji, zęby do zrobienia kiedy wyjaśni się sprawa kataru, wtedy też zrobimy mu badania ogólne (na razie tylko fiv i felv wykluczone). Do listy dodaję jeszcze zadanie dla siebie – podtuczyć chłopaka
Goda podładowała baterie na widok nowego obiektu do maltretowania

Vladko jeszcze trochę nieswój, ale myślę, że jak zdrowie podbuduje to dotrzyma kroku mojej wariatce
Tyle na razie. Dziś postaram się rozeznać w płciach ćwierków
