manianera pisze:

Dokładnie!
Strach się bać takich słodkich istotek - jedno spojrzenie i już człowiek nawet nie wie kiedy sięgnął po dropsika! Jak Ty się
ol.ogarniasz w takim morzu słodkości? Urczyk, Herman i maluchy - chyba bym zaczęła seplenić w takim otoczeniu

!
aleś śkąd
czy nie wszystkich nas po równi słodyczą te stwory obdzielają ? niezależnie ile ich jest
Uryś - dziewczę słodkie, dziewczynka-stokrotka, Uruszek-kwiatuszek, mała pyś, słodka pyś... no cóż już same jej przydomki mówią za siebie

Nie tylko zresztą spojrzeniem słodycz roztacza, pulchności jej i miękkości, usposobienie - anielski całokształt
Za to Grenadyna ... za prędko otrąbiłam rozgryzienie tejże osobliwości

Jednego dnia sama wlazła i usnęła mi na ciele, na mostku, wyciągnięta, rozluźniona. Jejku, myślę sobie, nigdy nie miałam takiego szczura... taaa - nigdy nie miałam też takiego żarłacza

Dwa dni z rzędu szczęścia nie miał kciuk u lewej ręki, dziś musiałam go kleić plastrem i zginać ciężko ...
Może nie być łatwo, bo ona nie gryzie ze strachu - ze strachu nieruchomieje i hiberuje, gryzie dopiero kiedy poczuje się pewnie i na swoim, Grenucha jedna ! Ciekawe co z niej wyrośnie ...
Z ćwirków natomiast wyrastają - świrki

Raz na jakiś czas któryś wpada w dzikie potrząsy, poguje po rodzeństwie i daje nura w podrygującą masę młodego futra. Po chwili z zapałem bierze się za mycie wielkich stóp: siada taki kruszynek po niedźwiedziowatemu ze stopą wysoką jak on sam na storc i ją pucuje. A pucuje
Wampirzą okrutnie na ręce która ich w gnieździe odwiedza - odgryźć, przepędzić, pokazać kto tu rządzi
Mam nadzieję, że nie rosną mi pod nosem małe Grenadynki...
Hasiorek jest ciekawski i obrotny, dużo spaceruje, wspina się po bluzie, a inni – ha ! wiele bym dała żeby się dowiedzieć... Jedno „cierpi” na "somnia truposa" – wczoraj mnie przeraził, piątka skakała po domku, dwa spały (w samym centrum świrkującego domku, ale to tak nawiasem

): wzięłam na rękę jednego - obudził się - w porządku - odłożyłam. Drugi za to był przelewającą się przez ręce szmatką, wiotki, gębusia półrozwarta, jeszcze mi się wydał jakiś nastroszony...

... obudził się po może minucie trącania ? - I baran buc !
Albo który to ten, co wczoraj usnął mi na ramieniu i zdaje się, że wykonywał przy tym jakieś pre-pulsowanko i już całkiem słyszalne zgrzytanko ? Dziś nie wiem, chwilę po tym jak się wymieszał z rodzeństwem już nie wiedziałam
To w pewien sposób piękne, że są wszystkie takie same, kiedy tak śpią poukładane szczelnie jedno obok drugiego, przypomina mi się wers „jak zrachowane jaja, kiedy idą w kosze”

Bo właśnie - kiedy je obserwowałam w ten wielkanocny czas – jaje, niemalowane - czyste, szlachetne jaje !
Asche się niecierpliwi, kiedy zbyt długo ich nie czuje. Ale wystarczy, że ją zaniosę do klatki, stanie w progu, nawet nie wskakuje do domku, tylko chwilę nasłuchuje i już uspokojona może wracać na wybieg.
Aschul zabawnie się przefutrza – od połowy kręgosłupa do zada idzie jasny, prawie biały trójkąt sierści. Może wybieleje jak Grenadyna ??
Witalis.
Kiedy nie schizuje, oddaje się ulubionej rozrywce: Wit to nasza największa mróweczka - mistrz w wyprowadzaniu miseczek ! Rozpoczyna od składników wielkogabarytowych – chrupek, w dalszej kolejności odtransportowywane są te o umiarkowanej atrakcyjności – susze i prasowane groszki, jak się dobrze nakręci – to i drobne ziarenka uprowadzi
A wszystko zaczęło się od kolb kukurydzy gdzieś na początku roku, kukurydzę jeszcze rozumiem, można się rozsmakować w słonecznych ziarenkach. Kukurydza się skończyła – nasypałam do koszyczka pszenicę. Równie skrzętnie dzień w dzień, ziarenko po ziarenku - Wituś wyprowadził. Ciekawa byłam co zrobi z prosem ... - Ciekawaś ? - proszę bardzo, proso wędruje pod łóżko w kolbach. Wit głuptaskiem nie jest
Jest ogarnięty niegroźną a bardzo zabawną manią. W sumie mania, jak mania, ale dramatyzm jakiego nabiera w wykonaniu Wita

Muszę to kiedyś nakręcić !
I Herman...
Liże mi ręce, tak mnie serce ściska, nigdy tego nie robił...
Ja go myję wacikami, bo zdaje się, że już wszędzie nie dosięga, podrapuję, bo nóżki smutno próżno w miejscu trzepocą... Noszę... dziś szedł sam i ślizgał się na przednich łapkach tylko... Potem siedzieliśmy na tapczanie. Zadzierał bródkę, jak to Herman. A potem taki się zrobił mały i kruchy ...