
Dee dee i momo nigdy nie byly oswajane i praktycznie nie mialy kontaktu z czlowiekiem wiec pierwsze 2 tygodnie siedzialty w klatce schowane w ich domku, kiedy im sie zdarzylo wyjsc to staly jak wryte i sie tylko mi przygladaly, nawet najmniejszy moj ruch powodowal ze uciekaly w poplochu jak torpeda :p probowalam obu metod oswajanie po dobroci i na sile ale nie skutkowalo. po ok. tak 2 miesiacach troche sie do mnie osmielily.
Otwieralam klatke mowilam do nich caly czas i stalam nieruchomo, trwalo to czasami dobre 10min, ale po pewnym przychodzily do mnie i zaczely obwachiwac drzwiczki i podchodzic do mnie powoli, oczywiscie najmniejszy ruch powodowal ze uciekaly jakby ich piorun strzelil. Oczywiscie w tym samym czasie staralam sie trzymac reke z jedzeniem w klatce tak dlugo zeby podeszly i wziely jedzenie mi z reki, co poskutkowalo po jakims czasie.
Teraz kiedy otwieram klatke czekam jakis czas, oczywiscie musza obwachc terytorium drzwiczek

Kiedy chce zeby wrocily do klatki, schodze z lozka kucam obok i krzyzuje rece klade tak je na lozko i je wolam albo mowie cokolwiek


Teraz za kazdym razem jak podchodze do klatki i otwieram drzwczki to wiedza ze chce je wyciagnac i same mi wskakuja na ramie i juz potem wiadomo.
Mialam chwile zwatpienia po kilku miesiacach, ze nie da sie je oswoic, nawet chialam je oddac w pewnym momencie ale mi ten pomysl szybko przeszedl, teraz wiem ze kazdy szczurek ma swoj charakterek i nawet kiedy wiem ze zawsze pozostana dzikuskami i nie lubia jak sie je glaska, to i tak nie oddalabym je za zadne skarby! cieszy mnie to kiedy leza sobie na hamaku przytulone do siebie i wiem ze maja u mnie bezpieczny kat i sa happy
