Regulamin forum Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Kochane chłopaki.
Jednak serce mi się kraja, kiedy czytam jak chorują... Niestety - nieuniknione. Fajnie by było gdyby ogoniaste miały długość życia kota... Chociaż dla mnie to i tak za krótko.
Odnośnie Twojej mamy - mój brat w ogóle jak usłyszał, że przywożę do domu szczury to kazał mi się puknąć w głowę. A ojciec to już w ogóle.
Nie minął miesiąc, a mój brat ich uwielbiał. Co chwilę im coś dobrego podrzucał, martwił się o nie. Lubił je brać na ręce. Mój ojciec jeszcze się przekonuje, ale razem z bratem obserwują braciszki na wybiegu (2 chłopaki z adopcji).
Tak to już jest - ogony podbijają serca
Destiny is for losers. It's just a stupid excuse to wait for things to happen instead of making them happen.
Nie wiem, co robić. Czeka mnie chyba podjęcie trudnej decyzji
Cookie oddycha coraz gorzej. Dzisiaj miał takie duszności, że aż moja mam pod moją nieobecność wyjęła go i zrobiła inhalację. Nie widać poprawy. Dzisiaj dodatkowo ma biegunkę. Mniej je.
Wróciłam do domu, mały za wszelką cenę chce wyjść z klatki i gdzieś się schować... Chciałam podać mu lakcid, ten zamiast wypić z łyżeczki, w panice wspiął się na moją rękę, żeby tylko wyjść. Teraz leży sobie pod kołdrą. Nie chce być głaskany, odchodzi tez od Biscuita.
Najbardziej boli mnie, jak strasznie oddycha. Jest w dodatku taki przytłumiony. Dałam mu dziś kawałek makaronu. Rzucił się jak zwykle z apetytem, ale potem przestał jeść, tak mu to przeszkadzało w oddychaniu.
Mam mętlik w głowie.
W pamięci Cookie, Biscuit, Manu, Muffin, Anouk, Kavi, Tytus i Festus.
Cookie nie ma siły już sam pić z poidełka, ani jeść. Podaję mu na ręku wodę i kaszkę. Trochę podje, ale ma problemy, bo się krztusi. Czasami ma zrywy, że podbiegnie kawałek i wydaje się, że wszystko w porządku. Ale całe wczorajsze popołudnie i od dzisiejszego ranka leży na łóżku i śpi w pościeli. Panicznie boi się wrócić do klatki. Co jakiś czas pełznie przez łóżko, problemy z równowagą nasiliły się. Z godziny na godzinę jego stan odrobinę się pogarsza...
Jeżeli dzisiaj dr Piasecki powie, że nie ma już na to rady, myślę, że od razu się pożegnamy. Nie chce tego przedłużać, widzę, że jest źle, Cookie się męczy, a ja nie chcę egoistycznie trzymać go przy sobie jak najdłużej... Wolę, by był to dzień za wcześnie, niż parę godzin za późno. Łzy lecą, mam całe opuchnięte oczy, wczoraj oczy bolały od płaczu. To takie ciężkie, gdy traci się swojego przyjaciela. Jestem wrażliwą osobą, bardzo przywiązuje się do swoich zwierząt. A teraz muszę powoli żegnać się z jednym z nich, ze swoim pierwszym szczurkiem i to jeszcze w taki sposób.
Nie poszłam na uczelnię. Siedzę teraz z nim od rana w tym łóżku i słucham jego oddechu jak śpi. Gdy chce, biorę go na kolana. Co jakiś czas poję trochę wodą i podaje kaszkę. Ale on woli sobie spać w zwojach kołdry i co jakiś czas sobie podpełznąć w inne miejsce.
Gdzieś w głębi czuje, że to chyba dobra decyzja. Choć w tej chwili brak Cookiego wydaje mi się całkowicie nierealny.
W pamięci Cookie, Biscuit, Manu, Muffin, Anouk, Kavi, Tytus i Festus.
Biscuit wrócił dziś od weterynarza sam...
To była odpowiednia decyzja. Płucka już ledwo pracowały. Mały bardzo szybko zasnął.
Pożegnanie było bardzo krótkie, krótsze, niż się spodziewałam. Ale teraz Cookie już nie cierpi. A ja muszę przyjąć nową sytuację.
Może potem założę mu temat, teraz nie mam siły
W pamięci Cookie, Biscuit, Manu, Muffin, Anouk, Kavi, Tytus i Festus.
Sky pisze:Biscuit wrócił dziś od weterynarza sam...
To była odpowiednia decyzja. Płucka już ledwo pracowały. Mały bardzo szybko zasnął.
Pożegnanie było bardzo krótkie, krótsze, niż się spodziewałam. Ale teraz Cookie już nie cierpi. A ja muszę przyjąć nową sytuację.
Może potem założę mu temat, teraz nie mam siły
Bardzo Ci współczuje Zrobiłaś wszystko co w twojej mocy,zeby go uratować. A Cookie juŻ sie nie męczy.....