
Dzisiaj musieliśmy się pożegnać. Przeżył około 2 lat i 3-4 miesięcy.
Dokładnie tydzień temu mijały 2 lata od przyniesienia go do domu. Mój kochany błekitek, na początku nieufny, by przywiązać się do mnie bardziej, niż jakiekolwiek inne stworzenie. Zawsze na zawołanie, zawsze wierny i posłuszny, pełen radości i życia z chęcią do zabawy. Zdolny, pamiętający sztuczki, po prostu kochany. Proludzki. Był taki do końca, póki starczyło mu sił i powietrza w jego słabych płuckach. Bałam się o jego życie przez ostatnie parę miesięcy, bałam się, że nie dotrwamy do drugich urodzinek, do rocznicy zamieszkania u nas. I kiedy ta magiczna data minęła, myślałam, że będzie dobrze, ze jest silniejszy, niż myślałam i przetrwamy jeszcze wiele miesięcy. Ale los zabrał mi Cię po tygodniu...
Czasami nachodzą mnie wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam wszystkiego tak jak powinnam. Ale słyszę, że u mnie miał wspaniałe życie, jakie wiele szczurków nie ma szansy poznać.
Pierwsza strata tak bardzo boli...
Więcej o całej historii:
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=29091
Bądź szczęśliwy, gdziekolwiek jesteś.