Ostatnio śmiałam się z niego wraz z Jordanem,jak mnie odwiedził,ze nie może grubej dupki dźwignąć do domku...Ale to tak nie do końca z jego winy było...Zauważyłam to dziś nader wyraźnie...Pudzianka uziemiło...


Ma coś koło dwóch lat,wiek do końca nieznany,bo to szczuras z interwencji garażowej z pseudohodowli.I tak dumna jestem,że jako jedyny z trójki Muszkieterów garażowych,co do mnie przyjechały,jeszcze żyje...Dwa himalayki odeszły już dawno temu.
Pudzian (w sumie jego prawdziwe imię to Niko...) już nawet nie wychodzi z domku na jedzenie i picie.Kurcze,tak szybko to postępuje???Je i pije u mnie na kolanach,mój misiek miśkowaty...Taki przytulony,wdzięczny za dotyk...Bez moich rak już by nawet nie umiał dotrzeć do jedzenia,picia...Bez moich rąk śmierdzący i upaprany...
Smutno tak,bo to już powoli czas...
A tak zawsze wierzymy,że jeszcze tyle dni,tygodni,miesięcy zostało...
Będziemy się wspomagać,farmakologicznie,emocjonalnie,kciukowo,forumowo...Dopóki będzie jeszcze światełko.