za pierwszym razem zdarzyło się, gdy Kot był jeszcze sam, to było na drugi dzień po tym, jak mi go przyjaciółka przyniosła. Poszłam rano na uczelnię, a o 10 dzwoni do mnie mężczyzna, czy Kota ze sobą zabrałam, bo klatka pusta. No to ja na złamanie karku biegnę, przerażona, bo to pierwszy szczur, z nami od kilkunastu godzin, panika mode on. Po chwili dzwoni ukochany, że się maluch zakopał w stercie ciuchów w sypialni i spał -.-' Musiałam nie domknąć klatki i sobie dziad otworzył.
drugim razem upośledzie biegały po mieszkaniu, a jako, że wybierałam się do sklepu, to schowałam je do klatki. Nie spieszyłam się wcale, nie było mnie z godzinę, wracam, a tam Kot siedzi na poręczy fotela z miną "no gdzie ty się szwędasz kobieto?! kupiłaś mi chociaż coś smacznego?", a Eddiego nie widać. Więc ja znów panika, bo łazienka otwarta, sypialnia otwarta (jedyne dwa pomieszczenia, do których szczury dostępu nie mają), więc już przed oczami miałam Eddiego zakopanego w wielkiej stercie ciuchów w sypialni albo gdzieś schowanego między gratami pod ogromnym łóżkiem. Zaczęłam więc go wołać, patrzę, coś się rusza pod kocem na fotelu. Okazało się, że kochaniec postanowił zakopać się tam i zasnął
