Zgredkowy guz okazał się wielkim,obrzydliwym,śmierdzącym ropniem...
Już miałam umawiać się z Piaseckim,ale wzięłam Zgredka,oglądam,a tam wierzchołek guza wygląda jak podskórny krwiak...Podrapałam delikatnie paznokciem,a tu nagle powalił mnie na kolana odurzający zapach zgnilizny...
Hops na rower i do weta.Ropień był rozcinany na żywca,co trochę zmroziło mi krew i spowodowało psychiczny ból na widok jego bólu,ale ani ja ani mój wet,nie chcieliśmy ryzykować narkozy w jego wieku,bo przecież już za chwile będzie miał dwa latka...
Jednak wolałam sekundę jego bólu zamiast ryzyka niewybudzenia się z narkozy.
I jak tu nie bryźnie!!!...
Ropień oczyszczony,zdezynfekowany,do tego antybiotyk.I uśmiechnięta Iwonka wychodząca z gabinetu
Bazyl dostał drugą dawkę antybiotyku,dalej świszczy,ale już nie grucha tak mocno.
Bercik też miał ropnia...
Uwaga,będzie teraz trochę nagości
Zgredkowe paskudztwo...

Faktycznie jak trzecie jajko!
A jak już jesteśmy w temacie nagości,to przedstawiam Państwu szczura,co mi z odpływu w kabinie wypłynął i nagą córę dziko zaatakował...

Indianiec uwielbia kąpiele!Pływa wtedy w brodziku,jak szalony!Bez lęku,nie ucieka panicznie na ciało ludzia,drapiąc pazurami z przerażenia i pragnienia ucieczki...On to kocha!Już nie muszę chyba pisać o radości dziecka,w kąpieli z brykającym i plumkajacym zwierzakiem...
Tylko jednemu futrzakowi nie bardzo się to podoba...

"Ta,oni to mogą,a ja co,gorszy gatunek?Co?Że co,że czarna???"...

