Był bardzo chory, praktycznie problemy zaczęły się sześć tygodni temu, osłabienie, problemy z jelitami, serduszkiem, odma- nie wiadomo skąd. W środę nastąpił kryzys, Benio przestał się poruszać, dostał paraliżu łapek. Weterynarz w rozmazie zobaczył same białe krwinki i stwierdził białaczkę. Nie było szans na poprawę. Nie było reakcji na jakiekolwiek leki. Nie mogliśmy patrzeć jak się biedactwo męczy. W czwartek cały dzień przeleżałam z nim na kanapie, podając mu wodę i nutridrinka. A wieczorem go pożegnaliśmy. Do końca wiedział że jesteśmy z nim i go kochamy.
Nie mogłam wcześniej napisać, bo taką mam złość w sobie z tej bezsilności, że nawet na forum wejść nie chciałam.
Żegnaj Benio, na zawsze zostaniesz w moim serduszku.
