Mały został nazwany Szwagrem. Nauczył się jeść, Beapharowe chrupki zjada jednak tylko rozdrobnione. Ale to i tak duży postęp, tak samo jak to, że Sekator nauczył go łazić po prętach. I skakać. Jakaż to była radość, gdy maluch zobaczył skaczącego Sekatora, po czym tak zabawnie odbijał się od łóżka niczym pchełka - przez jakiś czas tylko w ten sposób się poruszał.
Jest już u mnie tydzień, już ma ładne dziecięce futerko (jak do mnie trafił był jakby nie do końca owłosiony).
Czasem sobie psiknie, ale nic tam poza tym nie słychać, codziennie go kontroluję.
Za to mam inny problem - Fenka. 2-3 ostatnie dni nawet aktywny był jak na siebie, wychodził na wybiegi chętnie i zwiedzał, co mu się na ogół nie zdarzało, bo gdy reszta stada hasała, on miał fazy rury i tylko w niej siedział. Wczoraj też wyszedł, zrobił obchód, wrócił do klatki.
Wieczorem, w zasadzie w nocy dziwne dźwięki zaczęłam słyszeć, przekonana, że to z za okna (ni to charkot, ni to jakieś takie cykanie) nie zwróciłam uwagi. Rano wypuściłam szczury, Fenek nie wylazł, nachyliłam się nad rurą, a to z niej.
Wyjęłam go i faktycznie - jego sprawka
Osłuchowo to jest dziwne, w każdym razie dostał antybiotyk, jak mu nie polepszy się to jutro mu dam steryd.
Śpi biedny w chorobówce, a maluch z braku laku poszedł już do Czejsa, Diabła i Sekatora. Sekator przyjął go z wielką radością w nowym domu, właściwie na krok nie odstępuje, jak mały zlezie z półek, to ten go gania i próbuje zanieść w upatrzone miejsce. Gdy wlazł na kraty (zbyt wysoko, czy jak ?

) to nadopiekuńczy pan Tatuś go próbował ściągnąć.. za ogon. Teraz śpi na małej półce, na której w zasadzie się nie mieści - a to tylko dlatego, że Szwagier tam zasnął. Aż miło patrzeć.
Jedno nieszczęście zatem zażegnane (naprawdę, bałam się, że tego malucha nie odkarmię, jak go zobaczyłam), to zaczyna się drugie.
