Dzisiaj po ciężkim choróbsku odeszła moja Firmina. Rano znalazłam ją śpiącą i jak co dzień, odkąd zachorowała, pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu, to sprawdzenie, czy oddycha. Myślałam, że mi się wydaje, ale niestety, kiedy jej dotknęłam, była już tak przeraźliwie zimna. Ale wyglądała, jakby smacznie spała, zwinięta w kłębuszek, tylko łapki takie białe

Zapamiętam ją na zawsze i tę walkę o kolejne dni życia. Była ze mną dwa lata, a teraz czuję, jakby to było 20 lat, tak się do niej przywiązałam. Dom jest teraz taki pusty...
