Gdyby nie to że widać że jeden policzek jest większy od drugiego to normalnie zdrowy szczur! Razem z gó*** lata i ma się dobrze.
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Moderator: Junior Moderator
Trzy miesiące temu jak zwykle rano poszłam do moich szczurków przywitać się. Jest to moja pierwsza czynność zaraz po wstaniu z łożka I co zobaczyłam? Moja Andzia miała na szyi coś, co przypominało guza. Wyjęłam ją z klatki i obejrzałam dokładnie - było to coś w stylu równej i czarnej narośli, na której czubku znajdował się strupek. Wpadłam w lekką panikę, bo dzień wcześniej na pewno tego nie miała. Nie zastanawiając się długo wzięłam ją w drugą klatkę i pojechałam samochodem do weterynarza. Okazało się, że to ropień. Lekarz od razu zabrał się do pracy. Dał jej coś w stylu głupiego jasia i środek przeciwbólowy. Kazał mi jej trzymać pyszczek do góry, a sam rozciął jej ranę, wyczyścił patyczkiem, nasypał jakiś tam antybiotyk (nie zaszywał, bo lepiej się goi ). Śmierdziało nieziemsko, a z rozciętej ranki prysnęła ropa. Weterynarz powiedział, że ten ropień był już dość mocno rozwinięty, ponieważ miał wielki korzeń, który oczywiście wyjął. Trzymałam ją i płakałam jak wariatka, bo mocno piszczała - widziałam, że ją boli. W strzykawce dał mi antybiotyk, który podałam jej następnego dnia. Oddzieliłam ją od Redki, co było dla mnie trudne, ponieważ wiedziałam, że one bardzo się kochają. Ale jak mus to mus. Byłam z nią jeszcze dwa razy na czyszczeniu i póki ci jest wszystko w porządku. Już nawet nie chce mi się wspominać o tym, że całej nocy nie spałam po tym zabiegu, tylko obserwowałam czy moja Andzia żyje.
Czuję się nieco winna tej sytuacji, ponieważ widziałam wcześniej, że ma fałdkę na szyi, ale argumentowałam to jej wielkim apetytem . W załączniku mam zdjęcie zaraz po zabiegu - nieco jeszcze ogłuszona po dawce środka odurzającego. Wspominam o tym, by ostrzec niektórych od ignorowania tego typu narośli. Istnieje głupie przekonanie, że ropień sam pęknie, ale nikt nie wie, że w 90% zabija zwierzaka.