25.02.2010 - 02.11.2011

Oneś, mój malućki Okruszeczek. Moje czarne, wyczekane i siłą wydarte. Byłeś najmniejszy i najsłabszy z rodzeństwa.. Cały czas zimny i wyrzucany z gniazda. Miałeś nie żyć, ale dostałeś szansę, bo tak mocno zaciskałam piąstki. Wszyscy zaciskali i krzyczeli w duchu "Oneś, Oneś.. wygrasz, ale musisz walczyć!". i wygrał życie.
Nigdy się nie kłócił. Zawsze spokojny i uległy. Wolał ustapić i uciec w kącik niż syczeć i stroszyć się. Upierdliwy strasznie, aż mnie czasami wkurzał swoją namolnością. Zwinny i skoczny. Czasami wydawało mi się, że wypił sok z gumijagód, bo tak wariował..
Oneś ostatnio nie czuł się najlepiej. Rozchorował mi się Cukierek

Oneś stracił apetyt i prawie w ogóle nie chodził. Zrobił się apatyczny. Poddał się. Postanowiłam, że muszę pozwolić mu odejść.
i tak zrobiłam. Dzisiaj rano Oneś ostatni raz zobaczył weterynarza i strzykawkę..

Sekcja wykazała wielkie zmiany martwicze na płucach i niewielkie, ale liczne guzki na nerkach. Przekrwiona wątroba, zniszczona zapewne coraz silniejszymi antybiotykami.

Tęsknię cholernie, Oneś.. ;(
" CHOCIAŻ ŻAL TO W TOBIE ŚWIAT SIĘ KOŃCZY TU.."
śnij słodko, Szarlotko :*
[*][*][*]