
Marysia ok. 01.2010. - 25.11.2011(*)
Nie wiem w jakim dokładnie była wieku, w miescu w którym sie urodziła ani narodziny ani śmierć nie wzbudzały zainetersowania. Właścicelka rozmnażalni pewnie nawet sama nie wiedzała ile ich tam, w tych kłębach zgniłego siana, było. Ale to nie było życie, tylko zły sen pełen strachu i głodu.
Jej prawdziwe życie zaczęło się dopiero w dniu interwecji, wtedy gdy - pewnie po raz pierwszy- wyciągnięto ją z brudnego akwarium. Przyjechała do nas od xxx na dt, ale nie byłam w stanie jej oddać. Drobne maleństwo ze strachem i zdziwieniem w wielkich oczach.
Wszystko ja na początku przerażało, my, inne szczury, otwarta przestrzeń. Jedynie przy misce nabierała odwagi, w końcu tam skąd była, trzeba było walczyć o każdy kawałek jedzenia. A od miski nie odchodziła póki była w niej choć odrobina jedzenia. Z czasem jednak zupełnie zapomniała o strachu, pozbyła się nawet “syndromu dziecka holokaustu” i zaczeła wybrzydzać przy jedzeniu

Miesiąc temu wymacałam dziwne zgrubienie na jej łapce, zabrała ją od razu na rtg. Zdjęcie potwierdziło moje przypuszczenia - nowptwór kości, niestety z przerzutami. Została z nami jeszcze 2 tygodnie, kiedy ból stał się zbyt duży popoglismy jej odejść. Była z nami 1 rok i 7 miesięcy.

Helenka z Merchowego Pola 19.05.2009 - 6.12.2011(*)
Pamiętam jak na początku naszego pobytu na forum ogladałam jej zdjęcia w dziale narodzin i po cichu zazdrościłam Basi tak ślicznego maleństwa. Nie przypuszczałam że trafi do mnie i to w tak smutnych okolicznościach.
Była nie tylko piękna ale i charakter miała wspaniały. Nad wszystko uwielbiała jeść i przesiadywać na kolanach. A w rękach była jak szmaciana laleczka, z cierpliwością znosiła wszystko, zarówno głaskanie i całowianie jak i zastrzyki oraz przycinanie zęba. Niestety nie udało nam sie połączyć jej z dużym stadem. Nie bardzo chciała zaakceptować też małą Alabamę. Dlatego tez razem z Gabrysią stworzyły swoje własne maleńkie stadko.
W ubiegłą sobotę byliśmy na przeglądzie stadnym. Wypadł super, tak się cieszyłam że guz który usuwaliśmy pod koniec października nie odrasta. Helenka była w super formie, zupełnie nie było po niej widać że ma 2 i pół roku. Guz jednak odrósł, ogromny i przyrośniety do cewki moczowej. Tym razem nie było już jak operować. Poraz kolejny zostaliśmy postawieni przed koniecznością podjęcia tej najtrudniejszej decyzji. Gabrysia została sama a mi peka serce gdy widzę jak tęskni.