jedną z nauk, które z tego wyniosłam była - różnorodność, i potwwierdzali to inni - przy niejadkach sprawdza się podkarmianie częste i jak najbardziej różnorodnymi daniami/produktami, Baruch choćby przy poprzednim posiłku mu smakowało, nie zjadł już tego samego podanego pod rząd, musiało minąć kilka posiłków żeby wrócił do tego ze smakiem (wtedy przyswoiłam sobie zwyczaj gotowania samodzielnie i zamrażania w małych porcjach całych dań lub ich składników, bo jak zamrozisz gerberka kupnego to po odmrożeniu otrzymasz coś co w konsystencji jest jakieś takie ... gumowe ?, w każdym razie bardzo podejrzane i nieapetyczne)
na szczęście Mucha nie jest chora i jej kapryszenie wynika najprawdopodobniej z takich a nie innych preferencji smakowych, a nie ograniczeń, ale może działa u niej ten sam proces ?
no cóż szczęśliwych pomysłów życzę i udanego trafiania w gust podopiecznej
