NIENAWIDZE SIEBIE ZA TĄ BEZSILNOŚĆ, ZA TO ŻE NIC NIE MOGE ZROBIĆ !!!
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
Miał zapalenie płuc. Minał 3 dzień jego cieżkiego stanu, 3 zastrzyków, duszności...
Wierzyłam jeszcze kilka minut temu, że on z tego wyjdzie.
Dostał 2 godziny temu lek Furosemid, troche sie lepiej czuł, jadł twarożek mi z palca, bo z miseczki nie chciał.
Wydawało się, że jest lepiej, potem jak gdyby nigdy nic spał.
Kilka minut temu słysze pod szmatką (klatka była częściowo przykryta, żeby było mu cieplej) hałasy, od razu zajrzałam, a On resztkami sił gryzł pręty od strony gdzie siedziałam, podeszłam bliżej klatki, do drzwiczek, zaczał gryźć drzwiczki... Chciał wyjść, ale mu nie dałam, włożyłam ręke żeby do pogłaskać. Zobaczyłam, że ciężko oddycha, więc wziełam do ręki strzykawke z Furosemidem. Z każdą sekundą było coraz gorzej, postanowiłam, że zrobie 1 raz w życiu zastrzyk pod skóre, zeby mu szybciej pomogło... Wziełam go na kolana, sam starał się ostatnimi siłami wyjść z klatki, położył się na kolanach, wziełam delikatnie skóre na plecach żeby wbić igłę i... 2 głębokie wdechy... i...
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)