Mam dobrą wiadomość: Jimi nie jest ślepy.

Ale ma chore oczka... O tym zaraz.
Eve, dziękujemy za bardzo miłe słowa! Gdyby chłopcy mogli się zarumienić, pewnie by to zrobili.
Dzisiaj, dzięki wielkiej uprzejmości Gosi, za co jesteśmy jej mega wdzięczni, mogliśmy wybrać się do dr Rzepki i nie musimy czekać do poniedziałku.

Szkoda tylko mi bardzo, że Gosi szczurka miała mniej szczęścia niż moi chłopcy...

Ale Gosia na pewno sama napisze o tym w sowim temacie, więc nie będę uprzedzać faktów... Powiem tylko, że było mi tak mega strasznie przykro i do teraz mi smutno.

A co do moich chłopaków... Wszyscy mają oczywiście świerzb.

Dostali po zastrzyku w dupale.
Plus:
Dante jest przeziębiony (dlatego tak bardzo chciałam jechać dziś do dr Rzepki i skorzystać z uprzejmości Gosi, bo koszmarnie się rozchrumkał wczoraj) i dostał proszeczki. Enroxil Flavour, jeśli komuś to cokolwiek mówił. Cztery tabletki, po pół na każdy dzień.
Nessie odstawił taki cyrk z gryzieniem i rzucaniem się, że w przyszły czwartek ucinam mu jajca.

Poza tym dr Rzepka powiedziała, że serducho ma zdrowe, rzadko spotyka się szczurachy z tak idealnie bijącym serduszkiem.
Jimi nie jest ślepy, tylko ma paskudne zapalenie spojówek w obu oczkach i zrobiły mu się właśnie takie dziwne rany na oczkach... (Pierwsze słyszę o czymś takim, dlatego zupełnie tego nie przypuszczałam. Szynszyl nasz miał zapalenie spojówki i zupełnie inaczej to wyglądało, dlatego zupełnie po prostu na to nie wpadłam...) Dostał przeciwbólowy w dupalec oraz 2 tabletki przeciwbólowe po 1/2 na każdy dzień, a do tego musiałam w aptece kupić krople do oczu Tobrex i żel do oczu Vidisic, za które zapłaciłam ponad 50 zł.

Mam nadzieję, że będą działać cuda, bo pamiętam, że moje krople na zapalenie spojówki były mega tańsze... Także, oczekuję cudów.

Chociaż nakładanie mu tego, to jakaś masakra...
Zdjęcie bonusowe:
W takiej oto pozie spał wczoraj Zero, choć jak wsadziłam rękę z aparatem do klatki, to otworzył oczy. Ale pozy nie zmienił, więc uwieczniłam i tak.
