Dziś pomogliśmy odejść naszemu grubaskowi Bolkowi ;(
we wrześniu skończył dwa lata

Pamiętam jak dziś to ogłoszenie że Bolesław jest do oddania, szukałam wtedy przyjaciela dla Alfreda[*]
W ogłoszeniu było napisane że nie dogadywał się z drugim szczurem, mimo to go wzięłam, gdy pierwszy raz go ujrzałam byłam przerażona, nigdy w życiu nie widziałam tak wielkiego samca :roll:
Bałam się go dotknąć a nawet zbliżyć ręki do niego w szczególności po tym jak raz z piskiem rzucił mi się na rękę i zaliczyłam soczyście krwawiącego dziaba (do dziś mam pamiątkę)
Z łączeniem nie miałam najmniejszych problemów, ale niestety nie dane było mu długo być przyjacielem Alfredzia, postanowiłam go wykastrować by dołączył do babek z nimi łączenie poszło w mgnieniu oka, właściwie nawet nie musiałam ich łączyć, uwielbiał chrupki kukurydziane, dał by się za nie nawet pokroić hehe...
Po kastracji stał się taką wielką kulą do miziania, a gdy pierwszy raz zapulsował mi oczami byłam wniebowzięta :serducho:
dziewczyny robiły z nim co chciały, on nie zwracał na nic uwagi chyba że chodziło o jedzenie , o taaak jedzenie i spanie to było to co Bolesław kochał najbardziej, mógł to robić całymi dniami a i tak mu było mało... na wybiegach nie szalał zbytnio z dziewuchami, wolał się gdzieś schować w kącie i spać...
Ostatnimi czasy już tak nie było, zaczął słabnąć i chudnąć, dokarmianie niby coś dawało ale niezbyt wiele...
a dziś ? dziś już było tragicznie, nie chciał nic zjeść a przed wyjściem do weterynarza nie mógł nawet głowy utrzymać... Nie byłam z nim gdy odchodził... nie dałam rady, poszedł Damian, ja od rana siedzę i ryczę...
chcę go zapamiętać jako mojego kochanego grubaska...
już jest po wszystkim, teraz może się objadać i spać za tęczowym mostem ;(
[*]



