Młodego już z nami nie ma
Od soboty zaczęło być źle, nic nie jadł tylko spał i starał się oddychać. W ogóle się nie ruszał, nie miał siły na nic. Popiskiwał i tylko resztkami starał się oddychać
Miałam w domu Frusemide, dałam mu, ale on nawet nie miał siły przełknąć.
Najgorsze, że w Irlandii od soboty do poniedziałku jest długi weekend i większość weterynarzy zamkniętych. Wczoraj nigdzie nie mogliśmy się dodzwonić bo wszystko pozamykane. Czemu szczury zawsze chorują w święta, weekendy
Wreszcie znaleźliśmy przychodnie niedaleko nas. Tak ciężko jechać ze szczurkiem do weterynarza gdy wiadomo po co się jedzie

Wiedziałam, że innej decyzji nie da się podjąć. Gdy patrzyłam na jego ciałko wiedziałam, że najlepsze dla niego będzie pomóc mu odejść, ale to i tak boli i to jest najgorsza decyzja jaką można podjąć. Bo tak naprawdę to nigdy nie jestem pewna czy słusznie postępuję
Zawsze miałam nadzieję, że Młody odejdzie sam wtedy kiedy uzna, że już na niego czas. Czemu to ja zawsze muszę podejmować decyzję za nich, czemu moje szczurki nie umierają w spokoju, ze starości. Tylko Norek zostawił nas nagle i może to lepiej, przynajmniej nie cierpiał.
O Młodym mogłabym pisać dużo, a zarazem brakuję mi słów. Ten szczur był wyjątkowy, kochany i niepowtarzalny. Myślę, że niektórzy na forum mimo, że nie znali go osobiście podzielą moje zdanie.
Od pierwszego spojrzenia, gdy wzięłam go na ręce zakochałam się w nim. Spędził z nami 2 lata i 3 miesiące, każdy dzień był wspaniały i za każdy dziękuję. Praktycznie w ogóle nie chorował, jedynie miał częste problemy z przełykiem i dławieniem. Kilka tygodni temu miał zapalenie płuc, ale walczył i był z nami jeszcze trochę. Nie chciał nas opuszczać.
Młody praktycznie cały czas u nas żył bezklatkowo, nie licząc może kilku miesięcy gdy próbowałam go łączyć z PJ'em i Norkiem. Ale jego miejsce nie było w klatce, nie nadawał się do niej. Nigdy niczego nie zniszczył, nie przegryzł, był szczurkiem bezproblemowym.
Będzie mi go bardzo brakowało, czuję się jakby duża część mnie odeszła razem z nim. Czuję ogromną pustkę. Zawsze myślałam, że on będzie zawsze z nami, był po prostu częścią nas i nie wyobrażałam sobie, że może go nie być.
Dzisiaj rano gdy weszłam do pokoju było tak pusto. Cały czas kogoś brakuję. Czasami wydaję mi się, że słyszę jego popiskiwanie i łapie się na tym, że spoglądam w miejsce, w którym zawsze leżał
Młody słodki Ty mój pyszczku, łapałeś za serca wszystkich. Nie sposób było Ci się oprzeć, byłeś tak kochanym pro ludzkim szczurem, pełnym spokoju i pozytywnej energii. Pamiętam te Twoje wieczne iskanie nas, lizanie po dłoni. Twoje poranne wyczekiwanie przy miseczce na jedzenie. Jedzenie uwielbiałeś i zawsze się śmiałam, że tylko jedzenie trzyma Cię przy życiu.
Nie zapomnę Twojego pyszczka wystające z pudełka, wiadomo było, że pewnie na coś czekasz
Mam nadzieję, że teraz jest Ci dobrze. Możesz biegać, jeść to co lubisz najbardziej. Jesteś wolny i szczęśliwy.
Będzie nam Cię bardzo brakować. Żegnaj mój kochany wiecznie młody pyszczku
Młody żył 2 lata i 5 miesięcy.