Tusieńka ofutrzyła się już niemal całkowicie, ale poza tym, wieści dobrych nie mam. Ma przerzuty w co najmniej dwóch miejscach i zajęte węzły chłonne. Widzę też, że jest słabsza niż kiedyś, łapki nieco niezborne, na wybiegach już nie niezmordowana. Nie będziemy ciąć, w tej sytuacji to chyba było by już znęcanie się, bo nie mamy szans usunąć wszystkiego. Za to dumbuśka jakby chciała pozwolić mi nacieszyć się sobą podwójnie, kilka razy na dzień wsuwa mi swoją łepetynkę w dłoń i pulsuje oczkami.
Mamy też problem z Misiem. Cały czas walczymy z nawrotami problemów skórnych. Wczorajsze badanie, setne już chyba, potwierdziło brak grzybicy i pasożytów. Ponieważ do tej pory przetestowaliśmy już na biedaku niemal wszystkie pomysły na leczenie, przyszedł czas na rozwiązania radykalne: ścisła dieta eliminacyjna. Odstawiliśmy Timę, JR Farm, warzywa, owoce, wszelkie przekąski i gerbery, na jakiś czas. Jest na Supreme Science Selective.
Na razie najbardziej przeżywam ja, serce mi się kraje, że moje rozpieszczone, wiecznie podkarmiane ogonki maja teraz zakaz. Wczoraj Misiek się nie zorientował, ale dzisiaj już widzę, że tęsknie wodzi oczkami i wyczekująco waruje przy mojej nodze. Dziewczęta też nieco poszkodowane, bo nie karmię ich na oczach Miśka, żeby mu przykro nie było. No i w klatce nie ma żadnych dodatkowych przekąsek. Na szczęście to raczej nie na zawsze, po prostu ustalimy, co go uczula, a całą resztę będzie mógł znowu dostawać. Oby tylko nie jego ukochana Tima, której 5 kg mam w zapasie.
Małe Białe też tak sobie, nózia niby się zagoiła, ale skręcenie okazało się poważne i ma zmiany w stawie, które prawdopodobnie już się nie cofną. Na szczęście śmiga, rozrabia i dokazuje jak dawniej, szczodrze obdarowuje mnie lizaniem i jest najkochańszą we wszechświecie chmurką. Mam wrażenie, że zastąpiła Beziutę u boku Miśka, bo teraz ta dwójka jest nierozłączna. Czyżby on też wyczuwał w niej pierwiastek mojej Bezinki?
Palmyra wyrasta chyba z młodzieńczego ADHD i wchodzi w okres ADHD dojrzałego, w pełni ukształtowanego, jak skoncentrowany na celu pocisk balistyczny. Jak się uprze, to nie ma zmiłuj. Ale coraz częściej przesiaduje ze mną dla samej przyjemności posiedzenia z kimś równie inteligentnym, co ona.

A u weta najlepiej się czuła wtulona w mój kark i stamtąd obserwowała sobie spokojnie całą scenę.
Bagisia za to nie zmienia się ani o jotę, moje cudowne, pogniecione dziecko, trochę zwariowane, trochę przytulaśne.