Uni, byliśmy pociągiem, pogoda nam sprzyjała - nie za zimno i nie za ciepło. Dziewczęta jechały w kocim transporterze, a z powrotem miały jeszcze wygodniej, bo operowana dwójka poszła do koszyka i pozostała trójka miała transporter dla siebie.
Stanza przez 7 dni nie zatrzepotała, ale po wielu przemyśleniach zdecydowałam się jej nie kastrować. Chodziła w tygodniu do chłopaków, przesiedziała u nich dwa bite wieczory, bez podrygów, ale codziennie ich nie odwiedza, więc mówię sobie, że co innego jak nie hormony w te akurat dwa dni ją do nich wiodły ?..
W badaniu nawet nie szło wyczuć macicy, i co prawda dopiero po 10 dniach od zajścia obmacanie byłoby całkowicie miarodajne – ale ... cóż, zawierzam intuicji, że nic nie ma...
Stanza odstąpiła więc wczoraj swoje miejsce na stole operacyjnym siostrze, a Harfa – która rujkowała z wigorem już dwa razy od zdarzenia, a więc zbędnym byłoby ją w ogóle zabierać w podróż – Aszelunie.
Zabiegi przebiegły bez komplikacji, dziewczyny mają 1-1,5 szwy - Fronda całkowicie wewnętrzne, Asche ma jeden supełek na zewnątrz.
Obie paradują też przebrane za odbiorniki satelitarne
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
Choć "paradują" to za szumnie powiedziane, biedne nawet nie potrafią chodzić w tych ozdóbkach, wczoraj w transporterze co chwila jedna się na drugiej zawieszała; dlatego też, za sugstią pani dr, najbliższe dni rekonwalescencji spędzą w odrębnych klatkach.
Frondziak jest spokojny, najwidoczniej zrezygnowany przetrwać w ciszy i medytacji (aż jak nie Frondziak !). Je co się jej poda bez entuzjazmu, ale je, jedyne co mnie martwi to brak kupek od wczoraj
![Undecided :-\](./images/smilies/undecided.gif)
Dałam jej jogurtu z oliwą i czekamy, jeśli to nic nie da po południu w ruch pójdą brokuły.
Asche natomiast nie może pogodzić się ze swoim nieszczęściem, nos i oczy po podróży miałą całe w łuskach od porfiryny, dotąd jeszcze jej nie domyłam całkowicie, strasznie się wyrywa... Miejsca nie może sobie znaleźć, szura kołnierzem po transporterze, który przypadł jej w udziale, przekopuje kocyk w te i wewte.
Poranne podanie tolfiny Fronda uczciła snem, Asche wpadła w ciąg „porozbijam się po ścianach”
Dopiero przed chwilą i u niej ucichło, usnęła. Jednak je wszystko łapczywie, prawidłowymi kupkami podłogę stroi – myślę że będzie dobrze
Niech tylko ze 3 dni dziewczyny przetrzymają wszystkie niedogodności.
Stanza osłuchowo czysta, jeszcze raz mnie uspokojono, że widać taka jej uroda chrumkacza, ale dobrze że ją zabrałam, przyznaję, że usłyszane od dr Rzepki te słowa brzmią bardziej przekonująco niż gdzie indziej.
Z Grenadyną też wszystko w porządku. Jedyne co, to jej tusza wzbudziła podejrzenia pani dr, że i ona jest po sterylce
I Bertok. Niestety, serduszko to raz, dwa – prawdopodobne ropnie w prawym płucku
Dlatego tak ciężko jej oddychać, dlatego te dźwięki bulgoczące, którymi się zanosi we śnie.
Czeka ją 3 tygodniowa kuracja oxyvetem i potem powtórka zdjęcia.
Biedactwo moje, tak zazdrosne o witkowe spodki, doczekała się swoich na dożywocie
A i tak jej mało, bo kiedy dziś rano wyczuła nutri przygotowane dla „satelitarnych”, w żądzy uszczknięcia porcyji dla siebie podrapała mi gołą nogę, dotarłaby na samą górę gdybym jej nie pochwyciła. Nie mogłam jej odmówić kapki, bo dobrze przez to zaświadczyła o swoim stanie duchowym i ogólnofizycznym. W Bercie jest tyle optymizmu i głodu życia, że wierzę, że zwalczymy wstrętne ropnie !
Tymczasem przygotowuję się duchowo do popołudniowego kłucia ...