Może opowiem wam jak to się stało :
Szłam sobie po loda i podbiegła do mnie koleżanka :
-Ej mogłabyś mieć mysz ?
-O co chodzi ?
-No to od jakiegoś czasu mam mysz ,nie ? I było wszystko ok ale mama dzisiaj ją zobaczyła..
-Yhym.
-Wrzeszczała i powiedziała ,że jak myszy nie oddam to mam ją wypuścić,a jak tego nie zrobię to ona sama to zrobi.
Spojrzała na mnie i kiwnęłam głową .Wzięłam do siebie pudełeczko i pognałam biegiem do domu.
W domu otworzyłam wieczko i ujrzałam dorosłą mynie ,całą czarną z białą kropeńką na główce.Ale..Wyjęłam ją i jej brzuch jest..ogromnyyy !

Co do jej charakterku to na rękach naleśnik i tak śmiesznie drepcze ciągając za sobą brzuń.Nie chce być brana i nie dziwię jej się i w klatce troszkę piszczy.Tak to jest kochanaNie wiem czy jest do adopcji bo bardzo ją polubiłam i dzieciaki z ulicy też i cały czas się pytają czy pójdziemy pobawić się z Lori.Szukam domku już teraz i podejrzewam ,że maluszków troszkę będzie.Chętnych proszę o pw i wypytam się o klatkę,warunki itp. Z Lori się zastanowie ..

Pozdrawiam.