Wczoraj o 21.30 wyraziliśmy zgodę na eutanazję Denisa

Ropień którego miał na głowie odnowił się po czerwcowej operacji i co gorsze zaczął silnie transformować nowotworowo. Otoczył się gęstą siecią naczyń krwionośnych i nie było szans na uratowanie małego. Guz w szybkim czasie urósł większy niż cała czaszka szczurka. Co prawda było to skrócenie jego męczarni, bo ostatnio cierpiał okropnie, bolało go, płakał, miał problemy z oddychaniem(guz uciskał na tchawicę) - nie dało się mu pomóc - jedynie odebrać ból...na zawsze...
Przeżył z nami wspaniałe 1,5 roku...
A Tadeusz... szkoda mówić. Siedzi osowiały, gapi się w jeden punkt, na krok nie opuszcza kocyka który pachnie Denisem. Prawie nie je, nie chce pić, popiskuje cały czas. Ciągle szuka małego, po czym nagle jakby uświadamiał sobie że go nie ma i wpadał w jeszcze większego doła.
