W końcu udało się załatwić sprawę z transportem - jade po pysiaki w środę osobiście! Uff a już traciłam nadzieję na jakieś rozwiązanie problemu transportowego, ale jest szofer załatwiony paliwo opłacone można jechać

Dziewczynki mają się już chyba dość, codziennie się targają za futro, w nocy spać nie można bo piszą jak opętane. Poza tym stwierdziłam, dziś że mam 2 małe ogoniaste feministki

Dziś był "dzien ogona" i na wybiegu były 2 razy dziennie tak im się spodobało, że o powrocie do klatki nie było mowy. Opieke nad nimi teraz sprawuje mój chłopak więc to na niego spadło zadanie zagonienia tych diabłów do klatki. Z szukania Lili zrezygnował raz dwa bo do łapania jej trzeba mieć wprawe...

Skupił sie za to na wytropieniu Roxy co trudne nie jest bo zazwyczaj ta szczura jest na widoku, więc grzecznie podchodzi do niej, a ona nura pod łóżko! Nie zrażony zachodzi ją z drugiej strony, a ona znowu sprytnie wymknęła się z jego zasięgu i zwiała do wersalki. Spokojnie z jednego końca pokoja na drugi szuka szczura otwiera łóżko, jest ! Wyciąga rękę, a ona znów gdzieś pobiegła. Tu mój facet zaczynał już tracić cierpliwość bo gdzie to tak się na czworaka bawić ze szczurem z ganianego?! Jednak na moje pytanie czy mu pomóc odpowiedział twardo " nie! ". Nie to nie zajęłam się sobą, ale słyszę wściekłe mruki. Więc wstałam i pytam gdzie jest Roxy, burknął że przy łóżku - kucnęłam zawołałam wyszła choć po wzięciu na ręcę nie obyło się bez niezadowolonego pisku typu " Ja się chce jeszcze bawić! Nie przerywaj mi!" To jednak było nic ... Na ręce wziął ja mój chłopak, a mi szczęka opadła. Szczur zaczynał się otwarcie awanturować. Nie byle jak o nie nie, to była czysta finezja. Chłop mój trzymając ja na rękach zaczął prawić jej kazania. Że sobie takiego zachowania i uciekania od jego osoby nie życzy, a Roxy ? Patrząc na niego swoje: Pi pi piii pi pi pi piii!!! (Jestem alfą! Jak śmiesz mnie tykać? ja sie pytam jak!? ja jestem samiczką a ty to zwykły facet puszczaj natychmiast!)
On swoje ona swoje, - dialog! aż załuje że tego nie nagrałam! Facet się zdenerwował, schował ją w rękach .....i to był błąd. Do niego jeszcze nie dotarło, że z naszą alfą pewnych rzeczy sie nie robi (gdy jest się facetem) ..Krzyk! Oburzenie!..Mój szczur warczał...

Pi pi wrrr...pi pi piii wrrr No mówie wam wyglądało to komicznie. Raz dwa wróciła do klatki, odwróciła się jednak i sprytnie wspieła na mnie, a ja zdejmując ją z ramienia oczami wyobraźni widziałam jak pokazuje język na odchodne chłopakowi. Lili zaraz do klatki wróciła również (tu też nie obyło sie bez pisków sprzeciwku: dlaczego ja przerywam zabawę?) Po chwili jednak zapanował względny spokój.