Muszka od małego miała problemy z rakiem przeszła w sumie 4 operacje przy czym jeden guz byl wyjatkowo złosliwy i 3 razy usówany w końcu nawet dr Ania Rzepka sie poddała... guzy rozeszły sie po malutkim ciałku były wszedzie, pod koniec zycia guz mózgu zacząl juz dokazywac ostro, guzy przy nóżkach utrudniały chodzenie, guz w płuckach oddychanie... a mimo to ona nadal była szczesliwa i to było w niej piękne, wiedziała ze jest chora że umiera ale nadala przypełzała i opierała mi łapkę na stopie zeby pokazać ze przyszła. Widziałam w niej tą miłość do życia, wolę walki.
Niestety od tygodnia stan sie pogarszał przed moim wyjazdem było źle ale ten blask jej oczka - juz tylko jednego bo druge zostało wypchnięte przez raka... Nadal jadła i przypełzała do mnie, przypełzała pod klatkę pobyc ze swoja rodziną chociaz troszkę.
Wyjechałam. Muszka twardo czekała chociaz przedwczoraj było już źle, tata dawał jej wodę z palca, dzisiaj rano jak wracałam Musia jeszcze żyła, ucieszyłam sie ze sie z nią porzegnam, a jutro dam jej zasnąć. Kupiłam NutriDrinka bo ten dzien miał byc wyjatkowy, to miało byc nasze porzegnanie ale nie zdąrzyłam... Ona tak dzielnie na mnie czekała:(
![Obrazek](http://images42.fotosik.pl/423/83cbb2b9b2fb74aem.jpg)
![Obrazek](http://images46.fotosik.pl/1594/bbf870584c074079m.jpg)