Dzisiaj poszłam z Raggą to weterynarza.
Pierwszy raz w jego życiu. Transporterek otworzył sobie w panice sam jeszcze przed wyjściem z domu, musiałam go wsadzić.. do torebki ;P zawsze tam wskakuje jak gdzieś leży, więc uznałam, że to nie najgorszy pomysł, oczywiście jej nie zamykałam. W aucie się trochę chyba bał hałasu silnika bo wlazł głęboko i nie ruszał się wcale, głowę schował między jakieś dwa przedmioty. U weterynarza nagle zapałał do mnie ogromną miłości,(na co dzień to raczej jego brat jest tym do głaskania, ten jest raczej indywidualistą zwiedzającym świat) ciągle wskakiwał mi z przerażoną miną do biustu.
Przy badaniu trochę piszczał.
Weterynarz powiedział, że to nic groźnego, nadwyrężył stópkę. Dał mu trzy zastrzyki przeciwzapalne i przeciwbólowe, przy pierwszym pisnął, potem już chyba było mu wszystko jedno..
Polecił robić okłady z wody i octu, próbowałam przed chwilą, siedział nawet spokojnie, ale po chwili czułam jak mi drga w rękach, leciutko się trząsł,
mogło go to boleć, piecz, czy coś?
