Ku przestrodze opiszę tragiczny przypadek mojego maleństwa 

W środę 13 czerwca odebrałam moje słodziutkie maleństwo od poprzedniej właścicielki. W drodze do domu okazało się, że perełka ma jaja wszołów, więc od razu pojechaliśmy do 'zaufanego' weterynarza, u którego od lat leczę moje dzieciaczki. Maleństwo zostało psiknięte 
Frontlin'em. Na drugi dzień (jak się niedawno zorientowałam - równo 24h po psikaniu) malutka podczas spania na moim brzuchu nagle podniosła łepek i wystrzeliła jak z procy na wersalkę. Dostała jakiegoś strasznego ataku, zaczęła się jakby dławić, po kilku minutach z pyszczka leciała biała ślina [chyba ślina]. W ciągu 5-7 minut znalazłyśmy się u weta, który podał Deksametazynę. Niestety moje maleństwo przed samymi drzwiami do domu umarło 

Dzięki osobom z forum dowiedziałam się, że 
Frontline był za to odpowiedzialny.
Poinformowałam o tym weta, który [szczerze lub nie - tego nikt niestety wiedzieć nie będzie] twierdził, że nigdy nie słyszał, by to mogło zabić, ale absolutnie więcej tego nie użyje, skoro dowiedziałam się, iż były takie przypadki.
Szkoda tylko, że w taki sposób musieliśmy się o tym dowiedzieć, a moja malutka królewna, która miała mieć u mnie raj - zaznała tylko 24 godzinnego cierpienia 
 Proszę wszystkich, by nie stosowali tego świństwa! Aby już żaden szczurek nie ucierpiał przez nieświadomość weterynarzy!
Proszę wszystkich, by nie stosowali tego świństwa! Aby już żaden szczurek nie ucierpiał przez nieświadomość weterynarzy!