Moja Inka jest taka sama! Też miała wczoraj zły dzień. Była na wybiegu i próbowała przedrzeć się przez barierę z kartonów i koców oddzielającą wybieg od drugiej części mojego pokoju

Oczywiście jej się udało (mogłam wziąć sobie jakiegoś głupszego szczura

). Jakimś cudem udało mi się ją przetransportować z powrotem na wybieg, ale ona jest nieustępliwa i od razu znowu tam polazła. Więc ja postanowiłam sięgnąć po drastyczne

, ale skuteczne środki i polałam ją wodą (co prawda to tylko kilka kropelek, ale zawsze coś

). No cóż, mogłam to przewidzieć - Inka w ogóle się tym nie przejęła, w geście obojętności umyła się i znowu jak na złość tam polazła.No to ja chlus! znowu wodą po pupce. No to ona postanowiła że nie da się tak traktować i zaczęła się jeżyć jak jakiś jeż, fukać i próbować mnie ugryźć. No więc ja, na ten zmasowany atak, stwierdziłam, że złością nic nie zdziałam, a miłość ( jak to miłość

) na pewno coś zrobi. Oczywiście nie chodziło mi o moją (jakże wielką

) miłość do Inki, ale o miłość Inki do jogurtu

Wyciągnęłam więc łyżkę i nałożyłam jogurcik, Inka przyjęła "przeprosiny" i dała się w spokoju wsadzić do klatki. Och, co za szczur
