Franio zmarł 2 godziny temu, na moich ramionach Osierocił mnie i swojego szczurzego kolegę. Dziękuję mu za wspaniałe 2 lata razem, za to, że wysłuchiwał moich wielogodzinnych wywodów przed egzaminami, za to, że nie byłam sama w mieszkaniu.
A jeszcze pół godziny przed śmiercią hasał wesoło i pożerał pestki dyni
Katarynka91 pisze:Franio zmarł 2 godziny temu, na moich ramionach Osierocił mnie i swojego szczurzego kolegę. Dziękuję mu za wspaniałe 2 lata razem, za to, że wysłuchiwał moich wielogodzinnych wywodów przed egzaminami, za to, że nie byłam sama w mieszkaniu.
A jeszcze pół godziny przed śmiercią hasał wesoło i pożerał pestki dyni
Zawsze z uśmiechem na ryjku, będzie mi cię brakowało, śpij dobrze.
Po drugim szczurze, Antonim, już widać, że mu go brakuje... Zawsze taki wesoły i dynamiczny, teraz przytula się i czuć w nim tę tęsknotę. Najsławniejszy szczur w Łodzi, wielu moich znajomych mówiło, że jestem zbzikowana na jego punkcie. Chodził ze mną nawet do sklepu, podczas spacerów i siedzenia w parku ludzie reagowali na niego bardzo pozytywnie, był naprawdę kochany i inteligentny. Wiele razem przeżyliśmy, to dzięki niemu nie czułam się samotnie, gdy przeprowadziłam się do Łodzi.
Wracam do domu w niedzielę, żeby pochować go na naszym zwierzęcym cmentarzu w ogródku, ale boję się, że w tym gorącu do jutra zalęgną się robaki... Mieszkam w dużym mieście, nie ma miejsca, żeby gdzieś go teraz zakopać, a na śmietnik nie wyrzucę, nie ma mowy. Czy macie jakieś rady, bo to pierwsza śmierć zwierzęcia, która mi się przydarzyła i za bardzo nie wiem co robić...