Straciłam ostatnio przyjaciela. Kota, który został osierocony w wieku ok. tygodnia i któremu zastąpiłam matkę, wstawałam w nocy, grzałam mleko, masowałam, wychowałam.. a teraz Go nie ma. Została Lusi, siostra Zeusa. Miał 3 i pół roku. Straciłam Go 6 listopada, a 7 wizyta u chemioterapeutki. Horror.
Zora
Skoti vel Kluska tj. jamnik z lekką nadwagą
Skoti mieszkał sobie na łańcuchu, w budzie, którą własnoręcznie zrobiły mu dzieciaki w wieku podstawowym. Dostawał jeść raz dziennie. Urwał się i uciekł. Prawie zabiło Go auto. Miał mocno potrącone tylnie nóżki, źle to wyglądało.. Byli właściciele, ci, którzy przywiązali Go na łańcuch i prawie się nim nie interesowali przekazali Go na szczęście w porę odpowiedniemu weterynarzowi i nie kazali uśpić tylko ratować. Lekarz stwierdził, że nawet jeżeli uratuje nóżki to Skoti ma 20% szansy, że w ogóle na nie stanie.. Ku zaskoczeniu wszystkim Skotisiowi udało się wstać i z czasem zaczął chodzić. Troszkę niezdarnie, bo szurając paluszkami, ale nie był i dalej nie jest w stanie podnieść nóżek odpowiednio wysoko. Po wyleczeniu wrócił na łańcuch. Urwał się i tym razem, podejrzewam, że z głodu, zadusił prawie wszystkie kury i kaczki w gospodarstwie. Właściciele postanowili, że psa trzeba uśpić. Było to we wrześniu 2005, Skotiś skończył wtedy rok. Dowiedział się o tym mój wujek i postanowił, że zabierze psa i odda znajomym, ale musi na 2 tygodnie wyjechać i pies "tymczasowo" zamieszkał z nami. Razem z mamą i siostrą odebraliśmy Skotiego z dworca w Nysie. Skóra i kości. Był wystraszony, ale pozwolił się wziąć na ręce. W aucie grzecznie siedział na kolanach i wyglądał za okno..
Nie akceptował kotów, innych psów, a nawet suczek. Rzucał się na wszystko, co się rusza. Warczał i kilka razy mnie ugryzł, ale wiedziałam, że Go już nie oddam..
Został wykastrowany i zmienił się o 180 stopni. Uwielbia koty, a zwłaszcza kociaki. Skaczą, ciągną Go za ogon, a on się tylko cieszy. Na widok tłustych kur też już się nie oblizuje a zdarza mu się spacerować w ich towarzystwie..
Kocha aportować, ale nie piłkę i patyki tylko.. kamienie. Dżince też się to spodobało..
Mam walnięte psy?
Po operacji zostały Skotiemu mu na udach śmieszne "dołeczki". Śmiałam się z nich, a teraz mam identyczny na swoim udzie.. Jemu i mnie wycięto część mięśnia. Ja i on mieliśmy niewielkie szanse na to, że zaczniemy normalnie chodzić..