
Miał dwa lata i jeden miesiąc.
Siedziałem akurat przy komputerze, kiedy usłyszałem jakiś dziwny jęk dochodzący od strony klatki. Podszedłem szybko, żeby zobaczyć co się dzieje. Ditko leżał w kącie. Prychnął jeszcze dwa razy i już się więcej nie poruszył


Razem z moją dziewczyną zawinęliśmy go w kawałek płótna i zakopaliśmy w ogrodzie.
Szczęście w nieszczęściu, że nie cierpiał. Umarł szybko nie będąc wcześniej na nic chorym (a przynajmniej nie wykazywał jakichkolwiek oznak choroby). Szczęście jest też takie, że nie nastąpiło to dzień wcześniej bo wtedy ja i moja dziewczyna byliśmy na wyjeździe i nie moglibyśmy być przy nim przez te ostatnie chwile.
Ditko był pierwszym z naszych czterech szczurków. Z całej gromadki był najbardziej spokojny i potulny. Był też największym pieszczochem, zawsze chętnym do głaskania.
Mam nadzieję, że jest szczęśliwy po drugiej stronie [*]

