No tak. Kiedy czytam
Evine historyjki...
jakieś czterystaczterdzieścisiedeem lat temu, kiedy byłam.... malutką odmienną
(boż ja odmienną zawsze byłam), czytałam opowiadania Pana Grabowskiego: „Reksio i Pucek” np.
Jakże wtedy cudowny i odległy zdawał mi się świat, w którym DOROŚLI tak właśnie postrzegają zwierzęta! –
dostrzegają!!!
A tutaj to mam!
Nie wiem, czy fajniejsze by było czytanie tego w formie książki.... najlepsze jest to, że „znam”

Lu, Syrenkę, Groszka.... poniekąd znam również
Evę.... wiem, że jest prawdziwa.
Swego czasu, nie mogłam się powstrzymać od rechotu i by się wytłumaczyć z dziwnego zachowania, przeczytałam Koleżance w pracy
(nie pojmuje mojej miłości do szczurów, ale jest Fajnym Człowiekiem) jedną z historyjek.... od tamtej pory, kiedy w sąsiednim biurze słyszymy „podejrzane” ożywienie- patrzymy na siebie znacząco i na hasło:
„ mają bananka!!!??” – pędzimy sprawdzić....
W ogóle „bananek” zrobił w moim otoczeniu zawrotną karierę....
Osobiście myślę jednak, że prawdziwym darem i „cudem” jest Ta Przestrzeń, przestrzeń, w której rzeczy nabierają właściwego wymiaru: czy Humbaczek dobrze zareaguje na insulinę, czy Ktulusia zechce i
na ile zechce dać szansę, jak tam Gandzia po zabiegu, czy
dorloc napisze wiersz
(o hasiorach)...
tyle (i jeszcze duuuuuuuuuużo więcej) pytań!
czy to można zamknąć w jakiejkolwiek książce?
